Wielokrotnie już wspominałem w tym roku, że będę starał się przeczytać jedną książkę tygodniowo, a później opisywać je na moim blogu. Nadszedł więc czas, aby opisać książki przeczytane w lipcu.
Na pierwszy rzut poszła książka „Rzeczowo o modzie męskiej” napisana przez Michała Kędziorę, znanego bardziej jako Mr. Vintage – autora bloga mrvintage.pl. Bloga od czasu do czasu odwiedzam, więc wiedziałem o kogo chodzi i spodziewałem się po lekturze, że będzie równie dobra jak blog tegoż autora. Książka wydana przez wydawnictw SQN to typowy poradnik dla mężczyzn, którzy chcą zadbać o swój wygląd i umieć dobrze się ubrać zależnie od okazji. Znajdziemy tu informację o tym, jak dobrze dobierać do siebie elementy stroju, dlaczego lepiej nie kupować czarnego garnituru, jak dobierać dodatki do stroju i wiele innych rzeczy. Dla mnie szczególnie ciekawe wydały się informacje o stosowaniu kilku prostych zasad, które umożliwią mi nie popełniać niepotrzebnych błędów związanych ze strojem w przyszłości. Wiadomo, że na rozmowy kwalifikacyjne, spotkania biznesowe czy jakieś specjalne okazje nie chodzi się często, ale warto wtedy zrobić dobre wrażenie, bo może to być dodatkowym atutem. Dowiedziałem się na przykład, kiedy nie należy zakładać koszuli z wyróżniającym się (kontrastowym) kołnierzykiem, czyli tzw. model winchester, czemu lepiej nie podnosić kołnierzyka w koszulkach typu polo, jak dobrać buty i tak dalej. W książce znajdziemy setki ciekawych informacji, które warto tak po prostu poznać, bo to wiedza, która może się w życiu przydać. O dobrym stylu nie nauczycie się w szkole. Na pewno jeszcze kiedyś po tą pozycję sięgnę, kiedy będę się zastanawiał, jak się ubrać. Moja ocena: 7/10
Kolejną z książek, którą przeczytałem w lipcu była historia Feliksa Baumgartnera – „Szturmując niebo”, ponownie wydawnictwa SQN z Krakowa, a napisana przy współudziale Thomasa Beckera. Jak pewnie wszyscy wiecie, Baumgartner to człowiek, który pobił rekord ze skoku z najwyższej wysokości (a dokładniej z 38 964,4 metra), która to informacja obiegła cały świat pod koniec 2012 roku. W książce znajdziemy informacje o początkach jego „kariery” jako skoczka spadochronowego, a później skoczka BASE, kolejnych wyzwaniach i problemach (w tym pojawiające się lęki dotyczące kombinezonu) związanych z największym z nich, czyli skokiem ze stratosfery. Z książki nie dowiemy się zbyt wiele o dzieciństwie i osobistych wydarzeniach z życia skoczka. Wiele informacji podanych jest zdawkowo i pobieżnie. Możemy dowiedzieć się co prawda kilku ciekawostek związanych ze startem i jego codziennym życiem, ale oczekiwałem trochę więcej na temat adrenaliny towarzyszącej poszczególnym skokom, czy przygotowań do nich. Ciekawe są np. szczegóły związane z wystrzeleniem z kuszy liny, by wspiąć się na figurę Chrystusa w Rio de Janeiro, by stamtąd mógł skoczyć ze swoim spadochronem. Sam Baumgartner zrobił na mnie dość negatywne wrażenie. Kilka razy w książce można się było przekonać, że zachowuje się jak zapatrzony w siebie gwiazdor, który za pieniądze Red Bulla spełnia swoje zachcianki, przy okazji świetnie się bawiąc. Na przykład dzień po starcie, kiedy czekało na niego 80 dziennikarzy, by mógł wypowiedzieć się na temat swoich wrażeń z pięcioletniej misji „Stratos” – on pojechał sobie na imprezę. Innym razem zażyczył sobie klimatyzację i sushi podczas kręcenia jednego z filmów, bo on inaczej nie będzie pracował. Trudno znaleźć w jego postawie przykład profesjonalnego sportowca, choć trzeba przyznać, że podchodzi bardzo poważnie do spraw bezpieczeństwa. Książka całkiem dobra, ale spodziewałem się po niej czegoś więcej, a moja opinia o Baugmartnerze uległa też zweryfikowaniu. Moja ocena: 5/10.
Ostatnią z książek przeczytanych w lipcu była biografia Jakub Błaszczykowskiego, zatytułowana po prostu „Kuba”. Napisana przez Małgorzatę Domagalik, a wydana przez wydawnictwo Buchmann (grupa wydawnicza Foksal) książka była długo oczekiwana przeze mnie w tym roku. Muszę na początek powiedzieć, że jestem emocjonalnie związany z Jakubem Błaszczykowskim, więc tym bardziej od dawna chciałem przeczytać jego biografię. Przede wszystkim, mamy to samo, świetne imię. 🙂 Obaj zaczynaliśmy swoją sportową karierę w Częstochowie, jesteśmy w tym samym wieku, Błaszczykowski studiuje w tej samej uczelni, w której ja prowadzę zajęcia. Obaj przeżyliśmy też rodzinną tragedię: Błaszczykowski w wieku 11 lat był świadkiem, jak jego ojciec zabił jego mamę, a mój starszy brat został zamordowany, kiedy miałem 17 lat. Byłem więc ciekaw, jak układały się jego losy, bo znajdowałem w jego życiu wiele analogii. Książka odpowiada dość szczegółowo dzieciństwo i różne historie z życia tego doskonałego piłkarza. Po jej przeczytaniu można głębiej zastanowić się, dlaczego na boisku gra tak, a nie inaczej. Poznać jego charakter i dowiedzieć się, czemu wciąż buzuje w nim agresja, a rywalizacja towarzyszy mu chyba we wszystkim, co się w jego życiu dzieje. Trzeba przyznać, że czytało się to momentami z zapartym tchem. „Błaszczu” to wyjątkowa postać. Jest jednym z niewielu piłkarzy, który umie się mądrze wypowiedzieć w mediach. Po za tym bardzo profesjonalnie podchodzi do swojej pracy, jak można powiedzieć o jego grze w piłce nożnej. Nie jest „nażelowanym” gwiazdorem, któremu woda sodowa uderza do głowy. On podchodzi do wszystkiego bardzo racjonalnie, więc daje przykład, że nawet zostając piłkarzem można mieć poukładane w głowie. W książce poznajemy też jego działalność charytatywną, o której też niewielu wie.
Książka nie spodobała mi się jedynie z powodu jej stylu. Myślę, że błędem było zaangażowanie do napisania jej akurat Małgorzaty Domagalik, która kompletnie nie zna się na piłce nożnej. Jest redaktorką naczelną miesięcznika „Pani” i pewnie jej książka była pisana z nastawieniem dla szerszego czytelnika, ale myślę, że po biografie piłkarzy sięgają raczej ludzie zainteresowani sportem. Pani Małgorzata tłumaczy się, że dzięki temu, że jest dociekliwą dziennikarką udało jej się wydobyć od Kuby informacje, których komuś innemu by nie powiedział. Według mnie to tylko tłumaczenie się pani redaktor. Wolałbym, żeby Kuba sam zdecydował, co chce przekazać, a czego nie, bo wyciąga na siłę od niego informacje, o których może nie chce publicznie mówić. Nie podobała mi się też sama formuła książki. Przecież Kuba mógłby nam „opowiadać” swoją historię. Mamy natomiast praktycznie same wywiady z nim i osobami z jego otoczenia plus subiektywne wstawki pani redaktor. Jest to łatwiejszy wybieg autorki, ale gorszy w odbiorze dla czytelnika. Na koniec nie spodobały mi się też opinie wydawane przez panią Domagalik na temat tego, że opaska kapitana „należy się” Kubie. Widać emocjonalne przywiązanie nie wpłynęło najlepiej na obiektywizm. W biografii piłkarza dużo rozsądniej było by podawać różne informacje, bo każdy inteligentny czytelnik sam potrafi wyciągnąć z nich własne opinie i wnioski. Natomiast przedstawianie swoich opinii jako jedynych słusznych obniża wartość tej książki i robi się momentami nachalne. Szkoda, że tych kilka rzeczy zostało tak opisanych, bo to mogła być naprawdę rewelacyjna książka. Ciekaw jestem, jaki byłby efekt, gdyby do współpracy zaangażowano np. Krzysztofa Stanowskiego. Tego jednak nigdy się nie dowiemy. Książka jest więc bardzo dobra, ale do rewelacyjnej zabrakło jej innego dziennikarza, współtworzącego biografię. Moja ocena: 9/10.