Dość głośno było niedawno w mediach o ograniczeniu niezdrowego jedzenia w polskich szkołach. Mam tu na myśli wycofanie drożdżówek (i późniejszym ich przywróceniu), a także o nadużywaniu soli i cukru przez polskie dzieci (ale i dorosłych). Oczywiście część osób dostrzegło w tym zamach na swoją wolność. Wynikło stąd wielkie oburzenie narzucaniem wszystkim zdrowego odżywiania. Czy rzeczywiście jest to zła droga? Nie chcę tu opisywać, jak bardzo szkodliwe jest odżywianie się tylko fast foodami zgodnie z trendami przychodzącymi z Zachodu oraz jakie szkody w zdrowiu może to przynieść. Chciałbym tylko przytoczyć kilka statystyk, które może rozjaśnią pewne kwestie..
Przeciętny człowiek w rozwijających się krajach spożywa rocznie około 15 kg cukru (sacharozy). Wyobraźcie sobie 15 opakowań cukru, które kupilibyście np. na raz. Wydaje się sporo. To zapas na cały rok dla przeciętnego z nas.
Teraz zastanówmy się, czemu dorośli mają taki problem z zaakceptowaniem nowych przepisów? Być może dlatego, że sami odżywiają się nie za dobrze. Według badań CBOS z 2014 roku, aż 81% Polaków twierdzi, że odżywia się zdrowo. Samoocena jest wysoka. Ale przyjrzyjmy się teraz szczegółom. Niestety od samej deklaracji do dobrej praktyki jest naprawdę daleka droga. Dlaczego? Do regularnego spożywania chipsów lub słodyczy między posiłkami przyznaje się aż 72% badanych. W diecie przeciętnego Polaka często brakuje wielu składników: ryb (u 60%), ryżu i kasz (u 29 %), owoców (u 23%) i warzyw (u 18%). Mam nadzieję, że regularnie jecie te wszystkie składniki? Albo chociaż część z nich… Ponadto, prawie połowa badanych (49%) je gotowe posiłki dostępne np. w sklepach. Pamiętajmy, że w większości przypadków, jeśli sami nie przygotowujemy posiłków, nie mamy wpływu na to, co w nich jest. Inaczej mówiąc nie wiemy, czy znajdują się tam składniki nieprzetworzone, konserwowane, czy są świeże, a przede wszystkim bogate w składniki odżywcze. Pamiętajmy, że producenci żywności w większości przypadków chcą zaoszczędzić, więc nie używają droższych, ale zdrowszych produktów. Zawsze można tłumaczyć się brakiem czasu, ale w rzeczywistości chodzi o jego organizację i trochę wysiłku, by dobrze to zaplanować. Warto zastanowić się, czy nie lepiej wziąć sprawy w swoje ręce wcześniej, zanim pojawi się nadciśnienie, cukrzyca typu drugiego, otyłość lub wiele innych chorób „cywilizacyjnych”. Na szczęście są i optymistyczne wieści statystyczne…
Jak wynika z najnowszego raportu Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, po raz pierwszy od ośmiu lat nie przybyło nastolatków z nadwagą. Dzieci (w porównaniu do poprzednich badań sprzed czterech lat) zdrowiej się odżywiają, częściej ruszają i rozsądniej korzystają z komputera i telewizji. Czy możemy się już cieszyć? W pewnym stopniu tak. Jest to na pewno pozytywna informacja, którą warto ogłaszać. Pogorszyły się tylko wskaźniki samooceny. Ale o tym za chwilę.
Badania na grupie 4,5 tysiąca uczniów w wieku 11-15 lat z całej Polski były częścią międzynarodowego projektu analizy zachowań prozdrowotnych młodzieży szkolnej w latach 2013/14 (Health Behaviour in School-aged Children, HBSC). Są to badania prowadzone przez Światową Organizacją Zdrowia (WHO) co cztery lata w 43 krajach świata. Ankiety są anonimowe. W Polsce przeprowadza je wspomniany wcześniej Instytut Matki i Dziecka.
To właśnie z tych badań w poprzednich latach wynikało, że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. W 2010 roku wśród 11-latków nadwagę miało 18%, a otyłość 3%, czyli co piąty uczeń. Na szczęście trend się nieco odwrócił.
Cztery lata temu najwięcej otyłych dzieci było w USA, dalej w Kanadzie, Grecji i na Malcie. Najmniej było ich w Szwajcarii, Norwegii i na Litwie. Polska była mniej więcej po środku, ale liczba otyłych dzieci systematycznie rosła od 2002 do 2010 roku. Wyniki wskazywały wręcz, że dzieci w Polsce tyją najszybciej w Europie. Podobno między innymi wyniki tych badań sprawiły, że od września tego roku zakazano „śmieciowego” jedzenia w sklepikach szkolnych, co uważam za genialny pomysł. Jeśli pomysł ten uchroni chociaż jedno dziecko od złych nawyków żywieniowych, myślę, że było warto. Ponadto, jak wiemy wprowadzono przy okazji restrykcyjne przepisy przygotowywania posiłków w stołówkach. Z tym wyszło małe zamieszanie, ale zmiany zawsze powodują możliwość błędów. Oby tylko je poprawiać na bieżąco.
W Polsce w 2010 roku odsetek dzieci z nadwagą wynosił 17%, obecnie jest to 14,8%. Nie jest to znaczna zmiana, ale i tak cieszy. Dzieci są coraz bardziej świadome, że np. gazowane napoje typu cola im szkodzą. Wiedzą też, które produkty tuczą. W szkołach i w mediach widać pozytywny trend mówiący, że dzieci wiedzą coraz więcej o zagrożeniach tego typu.
Niestety reszta statystyk nie jest tak optymistyczna. Prawie jedna czwarta dzieci (i to głównie z rodzin mniej zamożnych) pije regularnie słodkie napoje. Na szczęście co trzeci (choć to i tak bardzo mało, ale kilka procent więcej niż w 2010 roku) je przynajmniej raz dziennie owoce lub warzywa.
Tylko jedna czwarta jest aktywna fizycznie. To 4 % więcej, niż cztery lata temu, czyli tyle co nic. W grupie 15-latków co dziesiąty chłopak i co piąta dziewczyna nie uprawia żadnego sportu, nawet rekreacyjnie. To już zatrważające.
Zwiększa się ilość nastolatków spędzających tylko 2 godziny i mniej przed komputerem i telewizorem. To postęp, bo spędzających jeszcze więcej było niedawno równie dużo. Przed czterema laty spędzających do dwóch godzin było 56%, teraz już 66 %. To postęp. Młodzieży ślęczącej od 2 do trzech godzin przed ekranem pozostaje 24% (spadek z 27%), a powyżej 4 godzin to ciągle 10% (spadek z 17%).
Teraz czas na samoocenę. Dzieci w szkołach nie tylko mają często problem z nadwagą. Mają też bardzo niską samoocenę. Jeśli chodzi o poczucie własnej wartości, jesteśmy na samym końcu badanych krajów. W 2010 roku było to 39%, obecnie 42%. Prawie połowa osób jest niezadowolonych ze swojego wyglądu, sprawności fizycznej itd. Mało kto akceptuje samego siebie, a wiele osób nie robi też nic, by to poprawić. To prowadzi do błędnego koła: dzieci mają kłopoty z utrzymaniem prawidłowej sylwetki, a niska samoocena nie pozwala im, żeby coś z tym zrobić. Trzeba więc będzie dużo wysiłków, aby zmienić jedno i drugie. Widać jednak, że w kwestii prawidłowej wagi następuje poprawa. Nie można jeszcze zapomnieć o sferze mentalnej, bo samoocena to równie ważna kwestia, a na pewnym etapie rozwoju nawet ważniejsza, by zrobić decydujący krok w naszym życiu, który zmieni je na lepsze.