Pierwsze dni w Australii mijają przyjemnie. Na treningach wykonuję na razie niewielką objętość kilometrów, żeby przystosować się do różnicy czasu i różnicy pogody (obie na plus :). Poznaję też okolicę – warunki do treningu są rewelacyjne. Poza tym Perth i okolica to bardzo malownicze rejony, więc zamierzam zrobić mnóstwo zdjęć.
[more]
Dzisiaj byłem w King’s Park, który mieści się na wzgórzu Elizy. Jego powierzchnia obejmuje około 500 hektarów. Park powstał pod koniec XIX wieku i mieści się nad rzeką Swan (Rzeka Łabędzia). Dla Aborygenów miejsce to było uważane za święte. Legenda mówi, że mityczny wąż Wagyl wszedł pod ziemię i zamienił się w wodę, tworząc u stóp wzgórza Elizy rzekę Swan. Byłem też na „Wieży DNA” (15-metrowa poskręcana w kształcie genomu wieża widokowa ze 101 schodami) oraz w muzeum sztuki aborygeńskiej, która mnie jakoś nie zachwyciła, a rzeczy do kupienia były bardzo drogie. Warto zauważyć, że praktycznie każde drzewo w parku ma przy sobie tabliczkę upamiętniającą konkretnego żołnierza poległego podczas drugiej wojny światowej. Jest też monument upamiętniający ofiary zamachu terrorystycznego w 12 października 2002 roku na Bali. Oprócz tego podwieszany most, ogród botaniczny i wiele innych, ciekawych miejsc.
W każdym razie Kings Park to świetne miejsce na spacer, czasem odbywają się tu koncerty i spotkamy tu wiele osób robiących trening. Czyli mamy tu mnóstwo pozytywnych osób. Np. osobę ze zdjęcia: