Tutaj jest tyle do roboty, że nie mam nawet czasu spokojnie czegoś napisać na blogu. Kończę moje zaległe artykuły, rano trenuję, póki nie ma jeszcze zbyt dużego nasłonecznienia, a później staram się jakoś w miarę pożytecznie wykorzystywać każdą chwilę. W końcu każdy moment wart jest sensownego działania.
[more]
Na początek opiszę to, co udało mi się zobaczyć. Oprócz wspomnianego wcześniej King’s Park byłem na obiedzie w Hillarys Boat Harbour (to taki port i publiczna plaża), wybrałem się też na świąteczny jarmark w Ellenbrook. W sobotę rano uczestniczyłem w Parkrun w Avely, gdzie treningowo wystartowałem na 5km, przy okazji poznając mnóstwo pozytywnych ludzi. W sobotę wieczorem spotkałem też rodzinę i kilkoro Polaków mieszkających tu na stałe. W niedzielę wybraliśmy się na obiad do Fremantle. To urocze miejsce nad brzegiem oceanu. Nawet sama droga przez wybrzeże do tego miasteczka jest wspaniała. Ludzi było dużo, ale jeszcze nie przesadnie. Myślę, że jak zaczną się upały i wakacje – będzie ich dużo więcej. Niedaleko stąd jest też wyspa Rottnest, na którą też planuję któregoś dnia się wybrać. Ogólnie Perth i okolice to bardzo przyjemne miejsce, ludzie są bardzo pozytywni, nad oceanem spotkamy surferów, kitesurferów i innych entuzjastów wodnego szaleństwa oraz sporo turystów.
Po tygodniu na miejscu przyzwyczaiłem się już do zmiany czasu i tutejszej pogody. Co prawda będę musiał się jeszcze trochę przestawić na czas wschodniego wybrzeża, bo tam kolejne 3 godziny do przodu, ale do tego czasu mam jeszcze 2,5 tygodnia. Na szczęście nie ma jeszcze przesadnych upałów, więc da się trenować i spędzać tu czas bezproblemowo. Oby tak było jak najdłużej.
Pomnik królowej
Widok z wieży DNA w King’s Parku