W grudniu 2015 r. przeczytałem kolejne cztery książki, z których szczególnie spodobała mi się ostatnia. Ale opiszę je we właściwej kolejności. Postaram się też zrobić w najbliższym czasie podsumowanie całego roku.
[more]
Na początek zapoznałem się z książką „Ukryta przewaga. Trening mięśni głębokich” autorstwa Toma Danielsona i Allison Westfahl, opublikowaną przez Wydawnictwo Galaktyka. Tom to znany kolarz (8 miejsce w Tour de France 2011r., co daje mu miejsce najwyżej sklasyfikowanego Amerykanina w tym wyścigu), a Allison to specjalista fizjologii treningu, autorka książek o tej tematyce. „Ukryta przewaga” ma charakter poradnika, który opowiada nam o sposobach leczenia kontuzji przeciążeniowych, nie tylko u kolarzy (myślę, że dla każdego sportu będzie dobra). Opisy przerywane są komentarzem zatytułowanym „Trzy grosze Tommy’ego”, gdzie znajdziemy praktyczne wyjaśnienie omawianego materiału. To bardzo przydatna rzecz, bo nadaje praktycznego sensu opisanych wcześniej fragmentów.
Wady postawy to dzisiaj niezwykle powszechna rzecz. Większość z nas bardzo długo siedzi w ciągu dnia, nie rozciąga się, nie wzmacnia słabszych mięśni. Jeśli dołożymy do tego wymagający trening sportowy, szybko mogą pojawić się kontuzje, które dopadają po kolei praktycznie każdego. Jak się okazuje, droga wyjścia z błędnej postawy jest możliwa i wielu osobom się udaje. Tommy D. jest tego najlepszym przykładem. Trzeba jednak włożyć w to mnóstwo wysiłku, a przede wszystkim zdiagnozować problem. Jeśli trafimy na dobrego fizjoterapeutę, powinien on odpowiednio określić, co nam szkodzi, a co pomaga i ułożyć zestaw zabiegów i ćwiczeń, które stopniowo wyciągną nas z kontuzyjnej matni. Tommy na szczęście trafił na Allyson, która pomogła mu ułożyć taki zestaw ćwiczeń, a teraz dzielą się z nami tą wiedzą.
Książka spodobała mi się m.in. dlatego, że nie jest to zestaw uniwersalny dla każdego. Od dawna propaguję w sportowym świecie twierdzenie, że każdy powinien robić inne ćwiczenia stabilizacji, dopasowane do siebie. W książce nie znajdziemy zaleceń robienia popularnych „brzuszków”, czyli spięć mięśni brzucha. Autorzy podają konkretne przykłady, dlaczego to szkodzi. Podobnych przykładów jest więcej, bo autorzy rozprawiają się z wieloma mitami. Podoba mi się to podejście, bo większość fizoterapetów zaleca raczej: rób wszystko, a może da to jakiś efekt. Autorzy „Ukrytej przewagi zalecają raczej: wybierz najlepsze ćwiczenia dla siebie i rób je poprawnie. Krok po kroku. Cała sztuka polega na tym, by wyselekcjonować dla każdego odpowiedni zestaw ćwiczeń i robić je poprawnie technicznie. Książka zawiera 50 rodzajów ćwiczeń stabilizacji (!), w tym pięć rozgrzewkowych, więc na pewno nam w tym wyborze pomaga.
Momentami dość dziwne wydawało mi się tłumaczenie, po znana w Polsce „deska” (plank) to w książce „kłoda”, a słynna „ściana” to w książce mur. Ale nie jest to rażące, bardziej po prostu inne. 🙂
„Ukryta przewaga” nie stanowi vademecum na poznanie całej wiedzy na temat stabilizacji, bo warto się dalej konsultować z różnymi specjalistami, ale książka podaje w przystępny sposób wiele ciekawych ćwiczeń. Sam obecnie już drugi tydzień zmagam się z pierwszym zestawem. O efektach będę mógł powiedzieć za jakiś czas. Co najważniejsze, „Ukryta przewaga” daje wielu kontuzjowanym lub zaniedbanym stabilizacyjnie zawodnikom drugą szansę. Tylko czy będziemy chcieli tę szansę wykorzystać?
Moja ocena 8/10
Kolejną książką była „Make life harder” autorstwa Lucjana i Macieja, wydana przez Prószyński i S-ka. Chciałem coś lżejszego, aby nieco odetchnąć od „poważnych” lektur, a książka kosztowała wreszcie koło 20zł w Świecie Książki, więc się na nią zdecydowałem. Zacznę może od facebookowego (jakie to kiepskie słowo) funpaga (a to jeszcze gorsze) tychże dwóch chłopaków z Wybrzeża. Mają oni iście zwariowane poczucie humoru, czego spodziewałem się po książce. Funpage powstał jako odpowiedź na blog Kasi Tusk („Make life easier”), a początkowo był chyba po prostu prześmiewczym miejscem dla tego ostatniego. Na „Twarzaku” chłopaki radzili sobie całkiem nieźle, czytając od czasu do czasu ich wpisy śmiałem się do rozpuku. Niestety mam wrażenie, że nie poradzili sobie z dłuższą formą, jaką jest książka. Owszem, śmieją się z wszystkiego i wszystkich, a ja mam raczej poczucie humoru w stylu Monty Pythona, więc wiedziałem, czego się spodziewać. Przy książce wileokrotnie się zaśmiałem, ale mimo wszystko czuję niedosyt i nie jestem do końca zadowolony. Istnieją książki, takie jak „Na wyspach hula-gula” Marii Czubaszek czy inne podobne pozycje z tego gatunku, które poradziły sobie całkiem dobrze. Tutaj jednak zabrakło jakiegoś większego pomysłu, aby wyszło to dobrze. Momentami wiało nudą. Dlatego książki nie polecam, może następna (jeśli kiedyś się ukaże) będzie czymś, na co liczyłem. Samo to, że autorzy bali się ujawnić swoje nazwisko i wizerunek świadczy, że jednak się chyba tej książki wstydzą. Widzę w tym duży potencjał, ale potrzeba jeszcze dużo pracy, żeby było to rzeczywiście bardzo śmieszne i dobre.
Moja ocena: 3/10.
Kolejna książka to „Pole to Pole. One man, 20 millon steps”, autorstwa Pata Farmera (z którym mam zamiar się spotkać w przyszłym tygodniu w Sydney. „Pole to Pole” to w zasadzie dziennik, który opisuje każdy dzień(!) wyprawy z bieguna północnego na biegun południowy w latach 2011-2012. Pat pokonał 21 000km, średnio około 65km dziennie (czasami nawet ponad 100!), zbierając pieniądze na Czerwony Krzyż, a w szczególności na zaopatrzenie w bieżącą wodę dla krajów rozwijających się. Generalnie lektura bardzo inspirująca, ciekawa, ale mogła by być krótsza, bo nie potrzeba było chyba opisywać wszystkiego :). W tym roku ma ukazać się autobiografia Pata, na którą już nie mogę się doczekać!
Moja ocena: 6/10.
Ostatnią książką, był „Człowiek”, wydana przez Wydawnictwo WAB (Grupa Wydawnicza Foksal), której autorem jest Tomasz Rożek. Autor to jeden z najlepszych w Polsce popularyzatorów nauki, który został za to odznaczony wieloma nagrodami i wyróżnieniami, a o nauce opowiada w radio, telewizji i wielu drukowanych gazetach i magazynach (m. in. na ostatniej stronie magazynu Focus, do którego zdarza mi się również pisać). „Człowiek” to druga część trylogii, z której pierwsza, wydana w 2014 roku („Kosmos”), opowiada o rzeczach od nas dużo większych, a mająca ukazać się w 2016 r. kolejna edycja ma być próbą opowieści o rzeczach od nas mniejszych. „Człowiek” opowiada o ewolucji, genetyce, rozwoju mózgu, wielu fascynujących (przynajmniej dla mnie) sprawach. Stara się też odpowiedzieć na pytania: Skąd jesteśmy, Kim jesteśmy i Dokąd zmierzamy? I to naprawdę przystępnym językiem! Każda z części tej książki uzupełniona jest wywiadem, z trzema znakomitymi naukowcami: profesorem Markiem Konarzewskim, doktorem Markiem Kaczmarzykiem i profesorem Ryszardem Tedeusiewiczem. Książkę czytało mi się świetnie, szczególnie że sam jestem zainteresowany wieloma opisywanymi tu kwestiami. „Człowiek” skłania też do zastanowienia się nad wieloma pytaniami dotyczącymi naszej przeszłości i przyszłości. Dodatkowym walorem tej pozycji jest doskonała szata graficzna (grafiki i zdjęcia), a także wygląd zewnętrzny, który też jakoś przyciąga. 🙂
Moja ocena: 10/10.