21 maja 2017 roku wystartowałem w Pucharze Europy w czeskich Podiebradach. Zawody ukończyłem na 23. miejscu, a Polska została drużynowo sklasyfikowana na 5. miejscu. Do medalu zabrakło nam tam zaledwie 7 punktów, więc mam duży niedosyt. Wróciliśmy na tarczy, więc nie ma się z czego za bardzo cieszyć. Ale jeszcze niejeden puchar przed nami. Może w końcu zrobimy to dobrze, tylko sami musimy się tym chyba zająć.
[more]
Najpierw jednak byłem na obozie w Spale, gdzie spędziłem długi weekend majowy. Po raz kolejny jestem zawiedziony poziomem tych naszych obozów „kadry” PZLA. Jeździ na obozy w tym roku rekordowa ilość siedmiu trenerów szkolenia centralnego, ale brakuje jakiejś koordynacji, poprowadzenia ćwiczeń uzupełniających, czegokolwiek „więcej”. Kiedy obserwowaliśmy obóz kadry „wojewódzkiej” w Hiszpanii to tam poziom był wyższy tego wszystkiego, niż to, co dzieje się w takiej Spale. Zagadnienia taktyczne, ćwiczenia ogólnorozwojowe, mobilizacja. To już nie czasy, kiedy wystarczyło odbębnić jakieś „obwody” co jakiś czas i porobić przy jakiejś okazji stabilizację. Ja ciągle jednak zderzam się ze ścianą, że się nie da, nie można, po co i dlaczego. Ale będę walczył dalej, może kiedyś będzie dobrze.
Sam puchar to jak zwykle słaba atmosfera w naszej reprezentacji. Trener Kisiel znowu uzurpuje sobie prawo do decyzyjności na zawodach typu Puchar Europy, czym oczywiście powinien zająć się kierownik wyjazdu. KK ma dwóch (słabych w tym sezonie) zawodników na pucharze i to nimi powinien się zająć. Więc nie wiem skąd pomysły, by decydować o innych i wyznaczać nam spotkania i jakąkolwiek decyzyjność. Ale nie będę rozwijał sprawy. Szkoda moich nerwów.
Rozwinę za to po raz kolejny nasze występy na pucharach. Pisałem jakiś miesiąc temu, że liczę na dwa medale: Łukasza Niedziałka i drużyny na 20km panów. Niestety ten drugi nie doszedł do skutku. Według mnie na miarę możliwości poszedł Artur Brzozowski (ani jakoś rewelacyjnie, ani też źle, po prostu swoje). Ja i Damian Błocki mogliśmy kilka miejsc jeszcze poprawić, a żeby je poprawić trzeba by zrobić lepsze czasy. Nie będę się wypowiadał za Damiana, ale sam nie byłem jakoś rewelacyjnie przygotowany, co widziałem po treningach przed startem. Ruszyłem ambitnie, kręcąc się koło pierwszej dziesiątki, ale było to za mocno, bo drugą połowę miałem dużo wolniej niż pierwszą. Jedyną pociechą jest to, że wkroczyłem wreszcie na właściwe tory, bo po katastrofalnym występie w Lugano i nieukończeniu w Chinach w końcu ukończyłem zawody (bez żadnych wniosków). Rafał Sikora nie punktował do drużyny, więc nie będę oceniał wyniku. Zrobił swoje, poprawił nawet wynik z Zaniemyśla, ale tylko trzech zawodników punktuje.
Nasze rozmowy po zawodach
Wśród kobiet zabrakło w tym sezonie chociażby Agnieszki Dygacz, Agnieszki Szwarnóg, Moniki Kapery. Kontuzję złapała Katarzyna Golba. Pozostałe zawodniczki maszerowały dzielnie, ale wyniki były bardzo słabe. Żadna nie zbliżyła się do minimum na mistrzostwa świata (najlepiej spisała się Paulina Buziak, ale w jej przypadku potwierdziły się słowa statystyków z PZLA, że nigdy na imprezach tego typu nie może zrobić dobrego wyniku). To wszystko nie wróży dobrze przed dalszym sezonem, a czasu już bardzo mało.
Pochwalę jeszcze raz Łukasza Niedziałka, który powoli wkracza na stabilną formę i ma szansę na wielką karierę. Na pewno będę mu się pilnie przyglądał, bo wiem, że nie pokazał jeszcze pełni swojego potencjału.
Katarzynę Golbę warto pochwalić za walkę z kontuzją
Pozostałych reprezentantów warto docenić za walkę, ale nie będę przeprowadzał szczegółowej analizy, bo nie pora na to. Ocenię za to całokształt.
Nie byłem zadowolony z czasu, oj nie.
Właściwie targają mną sprzeczne uczucia. Sam się ze sobą kłócę. I coś mówię, a potem się z tym nie zgadzam. Niby wszystko jest dobrze. No ale nie jest. Z jednej strony mamy nadzieje na lepsze jutro, ciężko skreślać to wszystko. Ale z wynikami jest naprawdę źle. Tych kiepskich wyników nie da się wywalczyć. One już są. Sam już nie wiem, czy idzie to jakoś do przodu, czy nie, ale z oceną całości wstrzymam się do końca sezonu.
Jeśli chodzi o mnie, to zacząłem dodatkową pracę, bo mój klub przestał do końca wywiązywać się ze swoich zobowiązań i muszę to jakoś nadrobić. Trenuję normalnie, ale mam też kłopoty dość poważne z lewą nogą, przez co muszę jeździć na zabiegi do Warszawy i Łodzi. W każdym razie zamierzam spróbować, na ile to wszystko wystarczy na Mistrzostwach Polski na 20km w Nowej Dębie, gdzie 18 czerwca wieczorem będzie się działo. Nie jestem może w dużym gazie (a przynajmniej nie w takim, w jakim chciałbym być:), ale tragedii też nie ma. Przyjmuję na razie postawę jak skoczek wzwyż, który musi czasem obniżyć poprzeczkę. Ale przyjdzie jeszcze czas, że zawieszę ją bardzo wysoko.