Flesz

Ostatni dzień obozu w Spale mignął niczym flesz w pewnym aparacie Canona. Nie mogę się pozbierać, jeszcze dużo punktów w moim planie na najbliższe godziny, a czasu coraz mniej. Jutro jak zwykle śniadanko o 8, poranny trening o 9, następnie spakowanie reszty mych rzeczy, o 12 obiadek i 12.30 wyjazd do Warszawy. Zostawimy rzeczy w hotelu, o 17 Ślubowanie olimpijskie (trzeba wypróbować stroje, czy wszystko dobrze leży). I znów kolejny dzień cały zaplanowany.
Dziś także nie narzekałem na nudy, dobrze, że wszystko praktycznie się udało. Wspomnę tu kilka faktów, które ostatnio wpłynęły na me odczucia.
Odbierając sprzęt olimpijski, oczywiście zaraz po przylocie z Font Romeu, nie mieliśmy czasu za wiele. A to prowadzi czasem do niespodzianek. Nie chcąc trzymać ludzi zbyt długo w pracy w niedziele (kilka krawcowych i panów w magazynie, których gorąco tu pozdrawiam i dziękuję za wszelką pomoc), więc pojechaliśmy prosto z lotniska taksówką na Torwar. Sprzęt przygotowany, wystarczyło tylko przymierzyć kilka rzeczy, w moim przypadku skrócić trochę rękawy marynarki. A reszta pasowała idealnie. Szkoda, że nie było walizek, ale o tym potem. Wracając do przymierzania, powiedziano mi, iż wystarczy sprawdzić tylko jedne buty od garnituru, a drugie są takie same (były jasne i ciemnie). I tak zrobiłem. I jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy po powrocie do pokoju zorientowałem się, że drugie buty mam oba PRAWE. I założyć się obu nie da. Może chociaż dobrze, że nie dwa lewe. 🙂 
Dziś właśnie załatwiono nam transport po walizki, których wcześniej nie było, i buty także mi wymieniono, więc już wszystko szczęśliwie mam. Zapomniałem także z domu niezwykle istotnych okularów na start, bez nich nie wyobrażam sobie zawodów, ale i dzisiaj przyszła przesyłka kurierska i wszystko jest. Mój kolega Rafał Augustyn dowiózł mi również buty, w których może wystartuję w Pekinie, tak więc sprzęt chyba już cały mam.
Wczorajszy trening również napawa optymizmem, prędkości na treningu tempowym 10×1000 całkiem całkiem, pomiar zakwaszenia we krwi także dobrze rokujący. A i wyniki badań krwi nie pozwalają przypuszczać, aby coś działo się złego. Nie mam prawa się niepokoić. Najbardziej boję się tej aklimatyzacji. Czy dobrym pomysłem było jechać tak wcześnie do wioski olimpijskiej? Większość sportowców ucieka z niej do państw sąsiednich, i przylatuje przed startem, ale o tym to inni zadecydowali o tym za nas… Cóż, powoli zaczyna się czas próby nas wszystkich, szykujących się do tego startu lat wiele. Oby było dla nas jak najlepiej…

A oto zdjęcia w olimpijskich strojach:

W strojuoto ja?

 

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close