Już nie ostatnie godziny, ale chyba minuty przed wyprawą do Chińczyków przed nami. Po śniadaniu udaliśmy się na luźny trening, czas na dopakowanie ostatnich rzeczy, a następnie autokarami dojedziemy na lotnisko. Coś niełatwo było zasnąć ostatniej nocy, mam nadzieję, że odeśpię w samolocie – w końcu długi lot przed nami, i jeszcze zmiana stref czasowych (a przy okazji klimatu). Plus dodatkowy mamy problem, bo trener nie ma miejsca w wiosce przez jakieś błędy organizacyjne, ale może jakoś się odkręci ten bałagan. Bądźmy dobrej myśli. Narazie już czas na mnie, bo jeszcze kilka chwil pozostało, abym nie zapomniał czegoś.

Na ślubowaniu. Jestem drugi od prawej:) zdjęcie: pkol.pl