Działalność na szczeblu lokalnym

Przed nami wybory do Zarządu Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Już teraz rozpoczęła się swego rodzaju działalność mająca na celu zmiany i naprawę tej naszej lekkiej atletyki. Miło czyta się artykuł o tym na portalu bieganie.pl, który stara się coś ruszyć w tej kwestii…
Moją uwagę przyciąga ostatnio działalność pro sportowa na innym szczeblu, bardziej lokalnym. W ubiegłą środę mieliśmy spotkanie w wojewodą śląskim – panem Zygmuntem Łukaszczykiem. Miło było spotkać się ze sportowcami i powspominać nasze olimpijskie zmagania. Wszyscy śląscy olimpijczycy, którzy tylko mogli, obecni byli na spotkaniu tym. I ci, którzy się tu urodzili, i ci, którzy śląskie klubu reprezentują obecnie. Rodzice Leszka Blanika, który nie mógł dotrzeć na uroczystość dziękowali, że pan wojewoda pamięta o tych, którzy wywodzą się ze śląska, tu stawiali swoje pierwsze sportowe szlify rozpoczynając sportową karierę. O Śląsku mówię jako województwie, bo Częstochowa do Śląska jako regionu nie należy, a tylko w województwie tym jest, bo na tej całej reformie administracyjnej wszelką władzę wojewódzką nam odebrali.
Po spotkaniu tymże udałem się na drużynowe mistrzostwa Polski w L. A., czyli tzw. Finał Ligi Seniorów (inaczej drugi jej rzut). Tam na szczęście nie musiałem startować, bo tylko trzech zawodników z jednego klubu w jednej konkurencji może, a w moim AZS-ie jest trzech potencjalnie lepszych (Ilya Markov, Grzegorz Sudoł i Rafał Augustyn), więc na starcie nie stanąłem, tylko zająłem się wspieraniem „naszych".
Jako że liga była w Zamościu, a stamtąd niedaleko do Hrubieszowa, więc odwiedziłem rodzinne strony mojego kolegi reprezentacyjnego Rafała. Tam też uczestniczyliśmy w uroczystej mszy odprawianej na cześć naszego wspaniałego olimpijczyka, ze wspaniałą oprawą i stosownymi przemówieniami, a w dzień następny spotkaliśmy się w okolicznych szkołach, namawiając młodzież do czynnego spędzania czasu i aktywności na co dzień.
A już w sobotę z Krakowa pojechałem do Nowej Dęby, gdzie odbywały się wspaniałe zawody w rodzinnej miejscowości Grzegorza Sudoła, który pomagał również w organizacji zawodów. Zająłem tam piąte miejsce, choć moje treningi powoli stają się coraz spokojniejsze, a ja czekam już na zasłużony odpoczynek i zakończenie tego olimpijskiego sezonu.

Relacja z zawodów:

 

Wystartuję jeszcze w Bratkowicach koło Rzeszowa, więc trenować trochę trzeba.
Co do obecnych zajęć, to w przerwie między nauką do egzaminów przewidzianych regulaminem tego mojego czwartego już roku studiów działam troszkę w Częstochowie. W dniu dzisiejszym odwiedziłem Gimnazjum nr  7 na Rakowie, gdzie spotkałem się z młodzieżą, zachęcając oczywiście do treningów i sportu, aby jeśli nie do Londynu, to na następne Igrzyska Olimpijskie, z Częstochowy wystartowało jak najwięcej zawodników. Jutro wizyta w kolejnych szkołach, więc zapowiada się pracowity tydzień;) A pogoda za oknem iście londyńska, więc nosa wystawić się nie chce, a co dopiero trening jakiś zrobić…

 

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close