Oglądając codzienne wiadomości można dostrzec dobrą kondycję tego naszego polskiego sportu. Zewsząd docierają do nas wiadomości o kolejnych medalach i sukcesach, nic tylko cieszyć się z naszej organizacji sportu kwalifikowanego. Oprócz wyników mamy popularność, pieniądze z transmisji, rozrywkę i emocje, a i wzór do rekreacji sportowej się przyda. Czy jednak sukcesy są wynikiem dobrego poziomu treningu, myśli trenera, odrobiny szczęścia?
Wydaje się że wszystkiego po trochu, ale trudno stwierdzić, w jakim stopniu te wszystkie elementy wpływają na końcowy sukces. Dość powiedzieć, że zawsze sukcesów chciało by się więcej, bo ileż to razy po oglądanych meczach czy zawodach pozostaje w nas niedosyt.
Wydaje się że najprościej jest w grach zespołowych, najłatwiej wyrzucić trenera, bo w końcu on bierze zazwyczaj wielkie pieniądze i odpowiedzialność za wyniki sowich podopiecznych skupionych w jego zespole. W konkurencjach indywidualnych dzieje się odwrotnie, bo zazwyczaj znamy dobrze zawodnika, a o jego trenerze nikt prawie nie pamięta, bo któż z nas potrafi wymienić nazwisko któregoś z medalistów z Pekinu? A któż z nas nie zna trenerów najlepszych zespołów? A więc odpowiedzialność głównie na zawodnikach spoczywa. Ale zawodnika wymienić chyba ciężej…
My natomiast jesteśmy świadkami zmian po wyborach w związkach sportowych. W Polskim Związku Lekkiej Atletyki działacze z okręgów na szczęście nie poszli w ślady swoich „kolegów" z piłkarskiego światka i spróbowali drogi w kierunku zmian, boć zdecydowana większość członków zarządu to ludzie „nowi", a nie powielający swe nieudolne rządy członkowie zarządu starego. Lecz z perspektywy mnie, zawodnika ciągle stykającego się z działaniami tych moich zwierzchników, czekam z niecierpliwością na pomoc w coraz lepszym rozwijaniu sportowej kariery. Nie liczę na zamiany szybkie, ale spokojne, przemyślane i długofalowe. Bo ciężko posprzątać bałagan w ciągu krótkiej chwili. Bo jakby na to nie patrzeć ciągle całe te przygotowania są u nas w powijakach, porównując je z naszymi kompanami ze zjednoczonej Europy, to jeszcze daleko za Murzynami jesteśmy, co w tym przypadku jest porównaniem ciekawym, bo i oni mają niezły komfort przygotowań. Bo jakże nazwać to, że związek nie ma kasy na wysłanie z kadrą olimpijską lekarza na obozy, kolejni masażyści rezygnują ze współpracy z lekkoatletami, bo za śmieszne pieniądze pracować nie chcą. Nic nie dają nawet prasowe informacje o tym!
Już wspominać nie chcę o współpracy z psychologiem, uporządkowaniem suplementacji, czy diety, bo jak pisać o czymś czego nie ma?
Lecz pozostaje upór, bo to on najlepszym jest przyjacielem, a jak śpiewa Kazik: inni mają jeszcze gorzej (chociaż nie da ukryć się że są tacy, którym jest lepiej). A czy świat nam ucieka?