Wielka Lekka Atletyka

Zakończyły się 12. Mistrzostwa Świata w lekkiej atletyce, dla nas okraszone wielkimi sukcesami. Osiem medali i rekord świata przeszedł najśmielsze oczekiwania. Dla mnie wiele emocji dostarczył piątek, choć każdego dnia przeżywałem emocje jak najdonioślejsze.. Choć największym wydarzeniem piątku należy nazwać brązowy medal Sylwka Bednarka, dla mnie wiele radości dostarczyło 4. miejsce Grzegorza Sudoła. Jak ciężki jest dystans 50km pewnie nikt z Was wiedzieć nie może, ale na pewno wiele pracy na treningach trzeba włożyć i umiejętności na trasie zawodów posiadać trzeba. Żałuję teraz, że nie zostałem tych kilka dni dłużej, wszak planowałem pozostać jeszcze trochę i rywalizację na dłuższym dystansie widzieć na żywo. Grzegorz to doświadczony zawodnik, cieszy mnie że po raz kolejny znalazł się w czołówce światowej, udowadniając swoje wielkie możliwości. Donioślej cieszy jego sukces, gdyż w tym sezonie trenowaliśmy wiele czasu razem, dlatego jego wysokie miejsce tym większe dla mnie ma znaczenie. Dobrze trenować z zawodnikami lepszymi od siebie, dla nas wiele pozytywnych doświadczeń dawał trening w towarzystwie Roberta Korzeniowskiego, i choć postawił nam poprzeczkę bardzo wysoko każdy stara się czerpać z jego geniuszu sportowego jak najwięcej.

 

Grzegorz Sudoł (z prawej:) w moim skromnym towarzystwie na treningu w Szczyrbskim Plesie (fot. M. Grochowiak)

 

Oceniając mój start wiele dobrego powiedzieć nie mogę. Rozpocząłem ambitnie, pierwsze kilometry pokonując z prędkością 4’/km. Jednak brakowało mi jeszcze i przygotowania, i doświadczenia, i treningu, jak i przysłowiowego luzu, który przed zawodami mieć po prostu trzeba… Zaryzykowałem, ponownie się nie udało. Musiałem podjąć ryzyko, gdyż nasze Ministerstwo Sportu i Turystyki nakazało tylko w pierwszych ósemkach się znaleźć. Myślałem, że pomimo pewnych kłopotów podczas ostatnich tygodni przygotowań uda się wykrzesać z siebie te 110%, no ale w sporcie pewnych etapów przeskoczyć się nie da. Zwłaszcza w konkurencjach wytrzymałościowych – tu kilka sekund za szybko na początku kończy się kilkoma minutami straty na mecie. Ja zaś daję sobie jeszcze rok, aby po jeszcze lepszym sezonie z czołowymi zawodnikami kontynentu powalczyć. Bo na celowniku obecnie Mistrzostwa Europy – Barcelona 2010. Dla mnie zaś wielkim zaszczytem było zakwalifikować się i uczestniczyć w największych sukcesach w MŚ naszych lekkoatletów, wszak drużyna spisała się znakomicie. Jeśli zdarzały się gorsze występy, to inni osiągali wyniki lepsze od oczekiwanych. Dziękuję więc wszystkim za walkę, cieszy to, że w lekkiej dzieje się naprawdę dobrze. Oby tak dalej, miejmy nadzieję że sukces ten przełoży się na lepszą promocję królowej sportu, bo jak nie teraz to kiedy?? Pozdrawiam z Częstochowy, J. J.

satdion

Po starcie na stadionie wspieraliśmy naszych…

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close