Obóz w Zakopanem okazał się świetnym pomysłem. Świetna miejscówka, dobra temperatura do treningu (w czasie upałów w górach zawsze te parę stopni mniej), bojowa atmosfera i pozytywni ludzie. Tylko tego mi potrzeba do szczęścia. No, może jeszcze Internetu i wygodnego łóżka, ale i tego miałem aż nadto. Dobrze wspomina się przecież tylko te obozy, gdzie forma przychodzi lekko, a treningi upływają przyjemnie i bez wysiłku. A to miałem w Zakopanem zapewnione.
Stadion w Zakopanem (fot. zakopane.cos.pl)
Niestety moja technika nie naprawiła się jeszcze do końca. Codziennie planowaliśmy dodatkowe sesje treningowe, aby nad techniką u mnie popracować wystarczająco dużo, ale nie udało się jeszcze doprowadzić jej do perfekcji. Powiem nawet więcej, do perfekcji to mi jeszcze dużo brakuje :). Ale jest zdecydowanie lepiej i na mistrzostwa Polski w Krakowie powinienem zdążyć. Największym problemem jest dla mnie ciągle to, że coś mnie tam po lewej stronie od czasu do czasu pobolewa. Wiecie jak to jest: Achilles miał słabe pięty, Pinokio miał wielki nos, a ja mam swoje problemy w lewej nodze. 🙂 Każdej wielkiej postaci coś musiało się przytrafić, co nie?
Kolejne zdjęcie stadionu (fot. zakopane.cos.pl)
Dla mnie Zakopane to również świetne miejsce, bo można tam spotkać wielu sportowców, tak samo jak my przygotowujących się do swoich sezonów czy startów. Dzięki temu mogłem pogadać sobie o tym, co słychać o reszty sportowego świata. A nikomu nie jest lekko, bo wyniki w sporcie przychodzą raczej w trudzie i nudzie, a nie fajerwerkach i mannie lecącej z nieba. Spotkałem więc na stadionie grupę trener Zbigniewa Króla, Tomka Majewskiego i innych kulomiotów z trenerem Olszewskim, doskonałych panczenistów – Konrada Niedźwiedzkiego i Katarzynę Woźniak, kadrę łyżwiarzy szybkich z Białorusi, piłkarzy Cracovii, koszykarzy Tauronu Kielce (jak mi się przynajmniej po koszulkach zdawało).
Teraz kilka dni spędzę teraz na Mazurach, ale opiszę to dokładniej w kolejnym wpisie. Pozdrawiam!