Dziś króciutki opis książek przeczytanych przeze mnie w ostatnim czasie. Dawno nie pisałem o książkach, co nie znaczy wcale, że nie czytałem. Po powrocie z Australii czekał na mnie zestaw kolejnych jeszcze pachnących drukiem książek, za które szybko się zabrałem. Na obozie na Majorce również przeczytałem dwie książki, więc czas ten nie był w żaden sposób stracony pod tym względem. Co prawda moje czytelnictwo w tym roku nie jest tak imponujące, bym czytał jedną książkę na tydzień, jak to sobie rok temu zaplanowałem, ale i tak myślę, że nie jest źle. Na szczęście moje wybory były też całkiem udane, bo żadnego nie żałuję.
[more]
Na początek przeczytałem książkę „Bieganie – kobieca strona mocy” autorstwa Anny Pawłowskiej-Pojawy, a wydaną przez wydawnictwo Samo Sedno. Warto również dodać coś o autorce, gdyż pani Anna to znana biegaczka amatorka i autorka bloga „Ania biega”. Zawodowo pracuje jako PR-owiec. W 2014 r. wygrała I Kielecki Bieg Górski (23 km), a w 2013 r. zajęła pierwsze miejsce w Biegu Wedla na dystansie 5,4 km. Była felietonistką „Runner’s World”. Pisze o bieganiu dla tygodnika „Wprost” i współpracuje z serwisem MagazynBieganie.pl.
Książka przeznaczona jest generalnie dla kobiet, ale i początkujący panowie na pewno znajdą w niej coś dla siebie. Poradnik, bo tak właściwie należało by traktować tą książkę, opowiada o wszystkim, co związane z bieganiem: jest trochę historii, fizjologii, treningu, opisu gadżetów, doboru obuwia, ciuchów na trening, o startach w zawodach, kontuzjach, motywacji. Wszystko, co w takiej książce powinno się znaleźć. Napiszę może więc to, czego mi w niej zabrakło. Można było dodać trochę więcej przykładowych ćwiczeń (rozciągających, wzmacniających itd.), choć to może tylko moja uwaga, bo ja czegoś takiego bym szukał. Nie zgadzam się również z niektórymi opisami treningu biegacza: traktowanie tzw. „drugiego zakresu” jako tempa zawodów na 10km to niepotrzebny błąd. Można było po prostu te kwestie treningowe pominąć, zamiast zapętlać się w tych opisach, które i tak niewiele powiedzą początkującym, a zaawansowanych tylko zdziwią.
Słowem klucz jest tutaj „początkujący”, bo książka porusza praktycznie wszystkie kwestie od zera, co dla mnie było momentami męczące. Nie wiem, jak czuły się czytające panie, ale według mnie można było opisać to inaczej, bez każdorazowego tłumaczenia nawet podstawowych spraw. Przede wszystkim należy jednak wrócić do „targetu”. Jeśli ktoś chce dopiero zacząć biegać, to książka ta będzie dla niego dobrym prezentem, bo znajdziemy tam praktycznie wszystko, co biegaczka wiedzieć powinna przed rozpoczęciem swojej przygody z tym sportem. Jeśli jednak biegacie już kilka dobrych lat, a maraton nie jest dla was czymś nowym, to książka może okazać się niewystarczająca, by dowiedzieć się czegoś nowego.
Moja ocena: 6/10.
Kolejna książka, którą czytałem w lutym to druga część książki „Złe Psy – po ciemnej stronie mocy” Patryka Vegi, a wydana przez Wydawnictwo Otwarte. Po książkę sięgnąłem po obejrzeniu w kinie nowego „Pitbulla”, czyli nowego filmu tego samego autora. Jeśli chodzi o książkę, to jest to zbiór wywiadów w polskimi policjantami, odkrywających prawdę o pracy w „firmie”, a szczególnie o sytuacjach, gdy przechodzą oni na „ciemną stronę mocy”. Autor zna i często spotykał się z policjantami i gangsterami, więc kojarzy dobrze to środowisko i zasady w nim panujące. Wiedział więc o co zapytać i dzięki temu rozmowy są bardzo szczere i wiarygodne. Historie są czasem wstrząsające (zresztą tak jak oba filmy Pitbull i cztery sezony serialu w TVP), ale jednocześnie bardzo prawdziwe. Momentami można odnieść wrażenie, że niektóre historie policjantów są nieco przekoloryzowane, ale z drugiej strony ma się przeczucie, że rzeczywiście tak to wszystko funkcjonuje. Mam jeszcze poprzednią książkę Patryka Vegi (o nieżyjącym Sławku Opali i in.), za którą też pewnie za jakiś czas się zabiorę (niedawno wydano też „Służby specjalne” Vegi, ale czasu na to wszystko ciągle brakuje). Lektura na pewno mocna, a przez to warta poświęconego czasu.
Moja ocena: 7/10
Kolejną książką, którą przeczytałem właściwie w ciągu jednego dnia były „Przegrane medale. Jak działacze niszczyli sportowców” Rafała Podrazy, wydana przez Oficynę R. Książka to zbiór wywiadów przeprowadzonych przez Rafała Podrazę z Celiną Jesionowską-Gerwin-Orzechowską, Elżbietą Bednarek-Żebrowską, Mirosławą Sałacińską-Sarną i Dorotą Brzozowską, a także wywiad Henryka Sozańskiego z czasopisma Lekka Atletyka z Ewą Kłobukowską. Książka opowiada historie tych pięciu pań, a szczególnie momenty w ich karierze, które były naznaczone działaniami działaczy sportowych, którzy w tamtych latach mieli nieograniczoną władzę i mogli jednym posunięciem niszczyć karierę sportowca. Niestety w dzisiejszych czasach odnajdziemy wiele analogii do takiego postępowania. W związkach sportowych ciągle rządzą układy, wiele wyjazdów na zawody czy kadry narodowe są ciągle ustalane po znajomości, a sportowcy rzadko kiedy mogą domagać się respektowania swoich praw. Jest oczywiście lepiej, do tak ekstremalnych sytuacji jak w książce już nie dochodzi, ale ciągle daleko nam do ideału. Po tytule spodziewałem się nieco więcej, bo książka jest nieco uboga, można było wypytać bohaterki o więcej kwestii, więc nieco się zawiodłem. Zabrakło mi również jakiegoś rzetelnego dziennikarskiego śledztwa, bo dalej nie wiemy, jakie były przyczyny niektórych decyzji. Poza tym, można było zapytać o pewne sytuacje działaczy – ludzi, którzy byli winni takiej a nie innej decyzji, by mieli oni szansę obrony albo chociaż by mogli się wytłumaczyć. To wszystko sprawia, że książka jest niepełna, przez co pozostawia po sobie niedosyt.
Moja ocena: 4/10.
Kolejną książką, którą przeczytałem akurat podczas obozu na Majorce była „Wszystko za Everest” napisana przez Jona Krakauera, a wydana przez Wydawnictwo Czarne. Książka opowiada o dwóch tragicznie zakończonych wyprawach z 1996 r. Zaciekawiłem się tą książką po obejrzeniu filmu „Everest”, który to oglądałem w Australii, a książka opowiada o tej samej historii wyprawy na najwyższą górę świata. Krakauer to dziennikarz magazynu Outside, który przeżył wyprawę, ale dziewięć osób zginęło (w sumie w niedługim czasie zginęło ich 12). Nie jestem znawcą gór, ale książka wiele kwestii mi przybliżyła. W filmie oczywiście wiele rzeczy było przedstawionych pobieżnie, za to w książce mamy sylwetki poszczególnych osób, często krytyczne komentarze, motywy popychające do działania każdego z nich. Bardzo subtelnie opisano zwłaszcza wielką pasję do wspinania tych osób, ale i chęć podejmowania ryzyka, które często kończyło się śmiercią. Dzięki książce można dowiedzieć się wielu szczegółów na temat przygotowań do takiej wyprawy, kosztów, motywów. Co ciekawe, na taki Everest może wejść każdy, nawet osoby beż żadnej kondycji, znajomości gór, umiejętności wspinaczki. Podstawowym kryterium jest mieć dużo kasy, bo w Polsce kosztuje to jakieś 100 000zł. Chętnych nie brakuje i co roku kilkadziesiąt takich wypraw się odbywa. Ciągle również wielu ludzi ginie. Mnie zastanawia, co tych ludzi ciągnie do spełniania takich ambicji, do nieustannego narażania życia? Zastanawia mnie również ich postępowanie moralne, bo wiele osób zaczyna myśleć o sobie, zostawiając na pewną śmierć innych. Gdzie jest ta granica? Jednocześnie martwi to, że mimo tak dobrych technologii ciągle takie tragedie się zdarzają, o czym pisałem też przy opisie książki „Magister Kowalski.blog.” Książka wywarła na mnie duże wrażenie, dzięki niej mogłem zastanowić się nad ważnymi kwestami związanymi z wyprawami w góry, a poza tym dowiedzieć się o tym czegoś więcej.
Moja ocena: 8/10