Kolejny start w tym roku – 20km w Chinach

23 kwietnia wystartowałem w chińskim Taicangu, gdzie podczas zawodów zaliczanych do Race Walking Challenge 2016 zająłem 13. miejsce z wynikiem 1:24:23.

[more]

Wynik ten jest praktycznie taki sam jak podczas zawodów w Australii (w Adelajdzie). Na szczęście start ten nie kosztował mnie zbyt wiele sił i dalej liczę się w walce o igrzyska w Rio. Mam nadzieję, że kolejne zawody, tym razem w Rzymie będą o niebo lepsze od tych w Azji. 

Sam start przebiegał zupełnie nie tak, jak sobie zaplanowałem. Pierwsze kilometry były za wolno, potem około 10km zaczęło się szarpanie tempa, a dla mnie takie nagłe przyspieszenie do prędkości około 4min na kilometr skończyło się solidnym kryzysem i zwolnieniem na ostatnich kilometrach. Nie mniej nie żałuję, że spróbowałem się zabrać z czołówką. Kiedyś uda mi się utrzymać drugie 10km w 40 minut, a wtedy wynik będzie już konkretny. Tym razem długa podróż, kiepska pogoda (deszczowo, dość ciepło i duża wilgotność), złe rozgrywanie dla mnie wyścigu (szybki początek) i chyba brak jeszcze optymalnego przygotowania złożyły się na wynik taki, a nie inny. 

Wylot do Chin miałem zaplanowany na czwartek, co było trochę ryzykowne w powodu aklimatyzacji i zmiany czasu. W środę pracowałem jeszcze na uczelni, a wieczorem miałem zebranie organizacyjne przed biegiem „Akademicka Trójka” w Częstochowie, którego zostałem po raz kolejny dyrektorem. Potem szybkie spakowanie potrzebnych rzeczy i w czwartek byłem już w drodze. W piątek na miejscu, a w sobotę rano start. 

Po zawodach w Chinach udałem się na kilka dni do Spały, żeby zobaczyć jak trenują nasi kadrowicze (oczywiście dalej nie mam żadnego wsparcia z PZLA). Niestety nie sprzyja nam ostatnio do treningu w Polsce pogoda, bo ciągle wiosna nie może się zdecydować, czy już zostać, czy jeszcze poczekać. Było już kilka ciepłych dni, ale znowu się ochłodziło. W Chinach mieliśmy dość wysoką temperaturę, chociaż w dniu startu spadł deszcz i było wietrznie.

Samotna walka na ostatnich kilometrach…

Moja dyspozycja w tym roku jest dość zmienna. W Adelajdzie było przeciętnie, w Toruniu słabo, później w Podiebradach dobrze, a w Chinach znowu przeciętnie. Mam nadzieję, że w Rzymie, gdzie startuję 7 maja podczas Drużynowych Mistrzostw Świata w Chodzie będzie znowu dobrze. 

Dość dobrze wypadam na razie na tle innych Polaków. W bezpośredniej walce z Rafałem Fedaczyńskim wygrałem w Podebradach, później w bezpośredniej walce wygrałem z Rafałem Augustynem w Chinach. Szkoda, że nie powalczyłem z Dawidem Tomalą w Dudincach, ale nie mogę też być wszędzie. 😉

Wszyscy razem powalczymy teraz o indywidualne wyniki i dobrą pozycją drużynową już za kilkanaście dni w Rzymie. Trzymajcie kciuki!

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close