Drużynowe Mistrzostwa Świata – Rzym 2016

W dniach 7-8 maja startowałem w Rzymie na dystansie 20km, gdzie reprezentowałem nasz kraj podczas Drużynowych Mistrzostw Świata. Zająłem 53. miejsce z wynikiem 1:24:44. Kolejna próba wywalczenia minimum olimpijskiego nie powiodła się. Ale będę miał jeszcze dwie próby, więc nie poddaję się i walczę dalej. Ciągle jest szansa, więc nie składam broni i trenuję solidnie dalej.

[more]

Drużynowe Mistrzostwa Świata zastąpiły Puchar Świata w Chodzie Sportowym, który odbywał się w poprzednich latach na przemian z Pucharem Europy. Jeśli chodzi o ogólne zasady to zmieniła się tylko nazwa zawodów, reszta reguł pozostawała bez zmian: w każdym zespole punkty za uzyskane na miecie miejsca uzyskiwało trzech najlepszych zawodników z każdego kraju, a po dwóch w kategoriach juniorów.

Start w stroju biało-czerwonym z orłem na piersiach to zawsze dla mnie największy honor.

Nasza reprezentacja spisała się dobrze, na miarę możliwości, chociaż liczyliśmy na kilka kwalifikacji olimpijskich. Trudno jednak spodziewać się cudów, jeśli Polski Związek Lekkiej Atletyki nie prowadzi szkolenia pod te zawody (nie było nawet jednego obozu ze Związku, pomagającego w przygotowaniach do tych zawodów). W mojej konkurencji, na 20km zajęliśmy drużynowo 10. miejsce, bez fajerwerków, ale i większych wpadek spisali się juniorzy. Niestety nasze drużyny na 20km kobiet i 50km mężczyzn zostały zdekompletowane, więc zespoły nie zostały sklasyfikowane. (Wszystkie wyniki tutaj).

Meta znajdowała się na stadionie. Tutaj ja i Rafał Sikora, który startował na 50km.

Jeśli chodzi o mój start, nie mam do siebie większych pretensji. W naszym sporcie, jeśli kupujesz dużo losów na loterię, wcześniej czy później wygrywasz. Jeśli na treningach wszystko jest dobrze, warto ryzykować i atakować wyśmienity wynik. Moim celem było wywalczenie wyniku poniżej 1:21:00, bo tyle wynosi minimum kwalifikacyjne PZLA na Rio (przypomnę, że minimum IAAF wynosi dla porównania 1:24:00!). W tym miejscu chciałbym podkreślić, że według mnie, w chodzie na 20km mężczyzn minimum jest najtrudniejsze w całej polskiej lekkiej atletyce (tylko w maratonie i w chodzie PZLA ustaliło o wiele wyższe minimum niż IAAF). Przy okazji zrobię niedługo jakąś analizę, który to wynik na świecie i dlaczego uważam, że akurat na 20km mężczyzn jest ono za wysokie, o czym napiszę w osobnym wpisie na blogu.


Film z końcówki naszego startu 

Wracając jeszcze do mojego startu, pierwsze 5km szło mi się koncertowo. Prędkości kolejnych kilometrów wynosiły: 4:05, 4:04, 4:04, 4:01, 4:08, co dało mi pierwsze 5km w 20:24. Później tempo zrobiło się szalone. Najpierw myślałem, że właśnie to da mi siłę, że nie było łatwo. Nie dało. Kiedy zobaczyłem na budziku tętno powyżej 180 uderzeń na minutę wiedziałem, że ten dzień może być ciężki. Ale nie było „tylko” ciężko. Było bardzo ciężko. Jak my to mówimy w sportowym żargonie: na mojej wewnętrznej tablicy kontrolnej wszystkie diody zapaliły się na czerwono. I zaczęły migać! Przez kolejne kilka kilometrów zacząłem słabnąć i zwalniać, choć utrzymywałem tempo około 4:10-4:12/km. Wiedziałem, że to nie da mi życiówki albo minimum, ale walczyłem do końca dla drużyny. Uzyskałem kolejny stabilny wynik, a co ważniejsze: bez żadnych wniosków o dyskwalifikację, mimo, że było mi ciężko (a nawet bardzo ciężko 😉 i technicznie nie czułem się idealnie. Jeśli chodzi o moje przygotowanie, ciągle widać, że nie jestem jeszcze przygotowany na tak szybkie chodzenie. Muszę trenować jeszcze ciężej!

Warunki we Rzymie były co prawda dalekie od idealnych: było dość ciepło, a trasa kręta, no i tempo momentami było bardzo szarpane. Żeby uzyskać rewelacyjny wynik, taki jak PZLA ustaliło nam jako minimum, potrzebuję warunków zupełnie odwrotnych: chłodniutkiej bryzy, niekrętej trasy, a tempa nie szarpanego (zwłaszcza momentami). Nie mam jednak pretensji do siebie, że zacząłem ambitnie, bo mój wynik nie jest zły, a rozpoczęcie asekuracyjnie nie jest w gestii moich (wygórowanych) ambicji. Zająłem 53. miejsce w stawce 124 zawodników. A będę miał jeszcze szansę, by poprawić ten wynik w kolejnych latach. 

Polki podczas startu na 20km (fot. E. Tardi)

Clou całego tego wyjazdu powinno być to, że w Polsce kuleje system szkolenia opracowany przez Polski Związek Lekkiej Atletyki (jeśli jest w ogóle w tym jakiś system opracowany przez PZLA). Po pierwsze, powinien być zaplanowany dokładny cykl szkoleniowy pod tak ważne zawody. Niestety po raz kolejny mam wrażenie, że nikt w Polsce nie układa szkolenia, by zaplanować pierwszy szczyt formy w tym sezonie dla zawodników na Drużynowe Mistrzostwa Świata. Związek Sportowy daje nam bardzo wysokie minima na igrzyska, zawodnicy startują wiele razy, by znaleźć idealny start, na którym tak wygórowane minimum można osiągnąć, a potem na imprezie takiej jak ta nie walczymy drużynowo, tylko każdy stara się o swój wynik. Tak nie powinno być! Inne kraje mają normalne kwalifikacje na igrzyska, startują w np. marcu jeden start i potem spokojnie szykują się do tak arcyważnych zawodów. Na pewno można to zorganizować inaczej, by było lepiej. Trzeba tylko coś zmienić i przede wszystkim chcieć coś zmienić.

Paulina Buziak została zdyskwalifikowana za brak wyprostu nogi w kolanie

Kolejny problem to technika. Sam miałem w ubiegłym roku duże problemy, by ukończyć zawody, więc wiem, jak wielki to problem. Nie można nie zauważyć, że dzieje się coś niedobrego. Dyskwalifikacje Pauliny Buziak, Moniki Kapery, Rafała Sikory i karne minuty w pit stopie Olgi Niedziałek dają do myślenia. Można oczywiście powiedzieć, że sędziowie patrzyli na nasz kraj uważniejszym okiem, bo dwa wnioski otrzymał również Rafał Augustyn i Zosia Kreja, jeden Dawid Tomala, Łukasz Niedziałek i Grzegorz Sudoł. Jednak według mnie analizy techniki powinny być nieodłącznym elementem treningu i to nie w takiej formie jak teraz. Napiszę niedługo na blogu, jak zmieniałem moją technikę ja, przez analizy biomechaniki, oscylacje środka ciężkości podczas różnych treningów, zmiany długości kroku itd. By to osiągnąć trzeba rozpocząć regularną pracę z fizjoterapeutą, czasem nawet lekarzem i rozmowy z trenerami i zawodnikami ze świata. Bo taki problem nie zniknie, jeśli będzie pozostawiony sam sobie. Na pewno jest to temat do dalszej dyskusji.  


Film ze startu kobiet na 20km 

Mój słabszy wynik w Rzymie nie jest dla mnie zmartwieniem. Każde zawody, nawet jeśli są nieudane, nie powinny być traktowane jako problem, ale wyzwanie do zmierzenia się z nim. Każdy z nas ma prawo do niedania rady! Nie powinniśmy widzieć w nieudanym starcie tylko porażki, ale informację zwrotną i szukać w niej tego, co moglibyśmy zrobić inaczej, a może lepiej. W życiu czeka nas jeszcze wiele wyzwań, którym trzeba będzie sprostać. Mam nadzieję, że kolejne doświadczenia dalej będą u mnie procentowały w realizowaniu kolejnych celów i marzeń. Dalej mam serducho do tego sportu i nie składam broni. Bo nie liczy się sam cel, ale i droga, która do niego wiedzie. I tego samego Wam życzę! 

Artykuły powiązane:

Podsumowanie Pucharu Świata w Chinach

Puchar Europy Murcja – podsumowanie

Puchar Świata w Sarańsku – podsumowanie


%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close