Kolejny start w tym roku – 20km w La Corunie

Po raz kolejny w tym roku spróbowałem wykonać minimum olimpijskie podczas zawodów IAAF Race Walking Challenge, które odbyły się 28 maja w La Corunie w Hiszpanii. I po raz kolejny próba zakończyła się niepowodzeniem. Ale walczę dalej.

[more]

Generalnie najchętniej bym sobie już odpoczął, ale z racji tego, że mam najlepszy wynik w Polsce na 20km i do minimum olimpijskiego brakuje mi tylko 38 sekund, dlatego jeżdżę po zawodach i próbuję poprawić mój wynik. W końcu takie wydarzenie jak Igrzyska Olimpijskie jest raz na cztery lata. Nie mam jakiegoś wielkiego napięcia na ten wynik, ale z drugiej strony nie zamierzam odpuścić, bo nigdy się nie poddaję i zawsze w siebie wierzę. A kto nie próbuje, ten nie ma. Tylko że ja na razie próbuję i też nie mam. Ostatnia szansa będzie na Mistrzostwach Polski w lekkiej atletyce, które odbędą się pod koniec czerwca w Bydgoszczy. 

Zdecydowałem się na La Corunę, bo wiedziałem, że będzie tam dobra pogoda, a to bardzo ważne. W Polsce bywają dni już bardzo gorące, co uniemożliwia zrobienie dobrego treningu, nie mówiąc już o zawodach w takich warunkach. W Alytusie zapowiadają koło 20 stopni, więc bez rewelacji. Kolejnym plusem zawodów w La Corunie było to, że zawsze jest tam bardzo dobra stawka zawodników, więc jest się z kim ścigać z czym gdzie indziej również bywa różnie. Na liście było 97 zawodników, w tym 4 pierwszych w mistrzostw świata, więc wiedziałem, że powinien być dobry wyścig. Niektórzy jednak w ostatniej chwili się wycofali, ale i tak wyniki były całkiem dobre. Poza tym miałem aż trzy tygodnie od zawodów w Rzymie, więc wystarczyło podtrzymać formę. Niby przyzwoita forma u mnie ciągle jest, ale ciągle brakuje jakiegoś większego przebłysku, żeby się z tym wynikiem ustalonym przez PZLA uporać. Ciągle nie mam też większego szczęścia do startu – w La Corunie znowu tempo było szarpane. Zaczęliśmy pierwszy kilometr w 4.12, później trzymaliśmy koło 4.04-4:05, aż Chińczyk ruszył na szóstym kilometrze poniżej 4.00/km, a wszyscy ruszyliśmy za nim. Zaczęło się szarpanie, a dla mnie skończyły się udane zawody. Pierwsze 10km miałem 41:02, a później moja grupa zaczęła zwalniać, więc moje tempo spadło do 4:10/km, a wynik, który uzyskałem to oficjalnie 1:22:43, co dało mi 17. miejsce. 

Architektura w La Corunie jest bardzo ładna

Warto po raz kolejny zauważyć, że nie miałem najmniejszych kłopotów z moją techniką. Ponownie 20km ze średnią prędkością średnią 4:08 na kilometr (a momentami nawet koło 4min/km) nie stanowiło dla mnie problemu, nic nie bolało, wszystko było w jak najlepszym porządku. Po raz kolejny udowodniłem, że kłopoty z techniką mam już za sobą. Ale pracuję dalej, bo mam kolejne spostrzeżenia do mojej motoryki podczas pracy z fizjoterapeutą, by poprawić kolejne elementy i dodać jeszcze więcej luzu do mojego chodu.

Wszędzie to Rio 🙂 

Dla mnie te zawody to również doskonała okazja, by porozmawiać z innymi sportowcami, o tym, gdzie jadą na obóz, jak planują przygotowania, obozy, przeloty. To wszystko jest szalenie ciekawe. Inne kraje mają skrupulatnie zaplanowany każdy etap takich przygotowań, więc dobrze było wymienić się doświadczeniami i spostrzeżeniami. Hiszpanie byli niedawno na obozie w Rio de Janeiro, mówili o specyfice treningów, aklimatyzacji do tamtejszego powietrza. Oni już zapoznali się z warunkami tam panującymi, a historie mieli bardzo ciekawe. Więc wszystko już wiem. 🙂

Każde takie zawody to świetne wspomnienia. Sportowcy to niesamowici ludzie, a każdy wyjazd czegoś nas uczy. Miałem w końcu okazję pozwiedzać La Corunę, leżącą nad Oceanem Atlantyckim w Galicji. Mimo, że byłem tam trzeci raz, dopiero teraz miałem szansę zobaczyć ją w całej okazałości. Byłem w najstarszej na świecie latarni morskiej („Wieża Herkulesa”), zbudowanej w drugim wieku przez Rzymian (w czasie panowania cesarza Trajana), chociaż legenda głosi, że zbudował ją słynny Herkules. Obszedłem też port, Muzeum Sztuk Pięknych, Muzeum Ludzkości, podziwiałem przepiękną architekturę w centrum miasta, klub płetwonurków i inne miejsca. Tam jest naprawdę pięknie!

W najbliższym czasie wybieram się na trzeci już w tym roku obóz sportowy by podbić jeszcze moją formę i powalczyć o zwycięstwo i rekord życiowy na mistrzostwach Polski w Bydgoszczy. Poniżej jeszcze kilka zdjęć z La Coruny. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz tam wrócę. 

La Coruna wydaje się miejscem wprost stworzonym dla przeróżnych artystów!

Autor bloga pod „Wieżą Herkulesa” 

A poniżej film na temat tego miejsca:


A to widok z góry latarni…

I w drodze powrotnej… 

Nic się nie zmarnuje…

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close