Kilka dni w Polsce

Z racji tego, że zamierzam blogować w sierpniu codziennie, oto kilka nowości związanych z moimi przygotowaniami do Rio.

[more]

Po obozie w Livinio w tym tygodniu zaledwie dwa dni spędzę w rodzinnej Częstochowie. To czas na pozałatwianie kilku spraw, jakieś ostatnie drobne zakupy przed wylotem i oczywiście solidny trening.

Zaplanowałem sobie to wszystko tak, że w czwartek (4. sierpnia) odbieram ten cały olimpijski sprzęt, o godzinie 16 mam ślubowanie olimpijskie, a w piątek lecę do Rio.

Chciałem lecieć do Rio jak najpóźniej przed startem, bo przesiadywanie dłużej w wiosce nie ma większego sensu. Nie trzeba się tam zbytnio aklimatyzować, bo to tylko 5 godzin różnicy czasu, a ponadto w tą stronę przestawiam się zawsze lepiej. Poza tym Rio leży na poziomie morza, więc wysokościowo jest też OK. Trzecia sprawa to warunki treningowe – siedzenie tam zbyt długo to zawsze kombinowanie z normalnym zrobieniem treningu. Na szczęście tego wszystkiego uda mi się uniknąć – na miejscu zrobię już tylko jeden dłuższy i jeden mocniejszy trening, a reszta to lekkie odpuszczenie i przygotowanie do startu. Pozostaje jeszcze pogoda, która jest praktycznie taka sama jak w Polsce. Przypomnę, że w Rio jest teraz zima więc jest chłodniej, niż zwykle, ale na grzejące słońce też będę przygotowany. Te kilka dni w zupełności wystarczy. 

Najważniejszy jest teraz dla mnie trening i ostatnie przygotowania. Jestem w świetnej formie i na razie wszystko idzie zgodnie z planem, a nawet lepiej. Kiedy po raz pierwszy jechałem na Igrzyska Olimpijskie popełniłem wiele błędów. Jeździłem specjalnie po ten cały sprzęt, zaliczyłem pełno niepotrzebnych podróży. Tym razem załatwię cztery rzeczy za jednym zamachem: odwiedzę nasz Polski Związek Lekkiej Atletyki, odbiorę sprzęt na Torwarze, pojadę na ślubowanie, prześpię się i następnego dnia polecę do Brazylii. Wszystko na luzie, bez żadnej napinki. Jedynym minusem jest dla mnie pora wylotu. Chciałem lecieć rano, ale oczywiście akurat dla mnie „nie dało się” tego załatwić. A skoro nie lecę biznesem, więc nie wyśpię się jakoś idealnie, ale jakoś tę jedną noc przeżyję. Reszta na razie układa się idealnie. 

Po powrocie z gór dalej trenuję dwa razy dziennie. Przed wyjazdem zrobię jeszcze ostatni mocny trening – 12x1km z prędkością okołostartową, a później już tylko delikatne szlify mojej formy. Na pewno jestem w najlepszej formie w tym roku, więc jestem pełen optymizmu. 

Jutro napiszę, co zabieram ze sobą do Rio.

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close