Dlaczego ciągle nas straszycie?

Codziennie jesteśmy straszeni przez przeróżne doniesienia medialne. Nie tylko sportowcy. Wszyscy. Czytając dowolny portal internetowy, przeglądając media społecznościowe, oglądając telewizję, słuchając radia. Ze wszystkich stron jesteśmy bombardowani negatywnymi informacjami, mającymi nas przestraszyć. To one każą nam zostać w domu, bo coś nam się stanie. Najlepiej chyba w ogóle nie wystawiać nosa spod kołdry.
To właśnie z powodu tej nieustającej kampanii strachu postanowiłem ubrać w słowa kilka moich myśli związanych z zakończonymi nie tak dawno Igrzyskami Olimpijskimi w Rio de Janeiro. Chcę zwrócić Waszą uwagę na kwestię, która ostatnio staje się ważniejsza niż same wydarzenia, nie tylko sportowe. Na strach. Najgorsze jest to, że to rzeczywiście działa. Czy powinniśmy jednak poddawać się tym manipulacjom i we wszystko wierzyć?

[more]

WSZECHOBECNE ZAGROŻENIA

Strach działa na wszystkich. Na jednych w mniejszym stopniu, na innych w większym. Lubię powtarzać, że niczego się w życiu nie boję, ale to tylko frazes. Każdy od czasu do czasu odczuwa lęk. Kiedy oczekujesz na ważną decyzję – rozważasz w głowie wszystkie alternatywy, a statystyka mówi, że COŚ może się wydarzyć. Jeśli co chwilę słyszymy o kolejnych zagrożeniach, to wszechogarniającemu strachowi szybko się poddajemy. Lęk powoduje, że za wszelką cenę chcemy uniknąć tych wszystkich nieszczęść. I zamiast wyjść do ludzi zostajemy w domu. Bo strach ma wielkie oczy. I zamiast kota zaczynamy widzieć wilka złego za każdym rogiem. Rozumiem przezorność i ostrożność. Ale czy media rzeczywiście tylko nas informują i czy uczą nas jak sobie z tym radzić?

Stadion lekkoatletyczny widziany z lotu ptaka (fot.: http://www.tierralatina.pl)

CZY BRAZYLIJCZYCY DADZĄ RADĘ?

Dobrze opisana stresująca sytuacja doskonale „sprzedaje” się w mediach. Dzięki przerażającym informacjom bardzo łatwo manipulować milionami ludzi. Łatwo  też zacząć ulegać myśleniu przez pryzmat przeróżnych stereotypów. Tak jest u wszelkiej maści znawców, polityków, działaczy, decydentów. Oni lubią straszyć, żeby osiągnąć pewien cel. Tak samo było przy okazji Igrzysk w Rio. Nikt nie mówił o tym, że Brazylijczycy ostatecznie poradzili sobie z presją, całym bałaganem organizacyjnym, setkami problemów i zagrożeń. Kolejne szokujące artykuły informowały nas tylko o niezadowoleniu, kłopotach z przygotowaniem obiektów, jakimiś chorobami. Rio, które wcześniej zorganizowało z powodzeniem Igrzyska Panamerykańskie w 2007 r., Mistrzostwa Świata Wojskowe w 2011 r., Światowe Dni Młodzieży w 2013 r. (wzięło w nich udział 3,7 mln osób), Mistrzostwa Świata w piłce nożnej 2014 r. tym razem okazywało się zupełnie inne. Miejsce, które co roku odwiedza miliony turystów nagle stało się siedliskiem wszelkiego zła. Akurat przed Igrzyskami Olimpijskimi. Tym razem media przeszły samego siebie. Atakowały nas z każdej strony. Że to się nie uda, że wszystko idzie źle. Muszę ich teraz zaskoczyć: udało się! Powiem więcej: to nie miało prawa się nie udać!  

CZYM NAS STRASZONO?

Straszono nas wszystkim, co tylko przyszło do głowy dziennikarzom. Tym, że Brazylijczycy nie zdążą na czas. Że niezadowoleni ludzie wyjdą na ulice. Że zabraknie pieniędzy, że coś nie powstanie wcale. Że budowane w ostatniej chwili obiekty nie spełnią swojej funkcji. Tak samo było przed igrzyskami w Atenach w 2004 r. Ku zaskoczeniu niektórych – nic się nie zawaliło. A pamiętacie nasze drogi na piłkarskie Euro? Niektóre dalej nie powstały… W Brazylii (czasem co prawda w ostatniej chwili) oddano do użytku wszystkie niezbędne obiekty, nawet spóźnioną linię metra L4. Kiedy dotarłem do wioski olimpijskiej nie musiałem sprzątać pokoju, bo wszystko było już idealnie przygotowane. Było skromnie, ale naprawdę wystarczająco. Część obiektów jest tymczasowa, większość jest zrobiona bardzo skromnie, ale wszystkie spełniały swoją rolę. Czy musimy budować wszystko najlepsze i bardzo kosztowne? Nie. Być może Chińczycy czy Rosjanie podczas poprzednich Igrzysk zrobili część rzeczy bardziej wystawnie, ale czy o to naprawdę chodzi? 


Bardzo ważny głos w sprawie medialnej nagonki zajęła Megan Kalmoe (fot. megankalmoe.com) 

STRASZYLI NAS TEŻ BRUDNĄ WODĄ…

Jeszcze przed igrzyskami czytałem bardzo emocjonalny wpis na blogu znanej amerykańskiej wioślarki, Megan Kalmoe, która we wpisie pod tytułem: „Przestańcie rujnować nam Igrzyska” poruszyła kwestię brudnej wody w Rio. Trzykrotna olimpijka, dla której start w Rio był ostatnim w życiu napisała wtedy tak: „Rio będzie moją pierwszą wyprawą do Ameryki Południowej. Moja rodzina i przyjaciele też tam będą, żeby mnie wspierać w mojej ostatniej próbie stanięcia na olimpijskim podium, reprezentując USA w zawodach wioślarskich. Pojadę do Rio jako członkini jednego z najbardziej utalentowanych i utytułowanych składów wioślarskich w historii. Jestem niesamowicie podekscytowana na tą podróż i możliwość tego występu. Pracowałam ponad 10 lat, by osiągnąć punkt, w którym teraz jestem i zamierzam kontynuować moją drogę tak długo i trenować tak ciężko, jak tylko mogę, aż do samego startu, by mieć szczególną i unikatową możliwość startu właśnie w tym miejscu.

Jednak wszystkim, o czym ludzie chcą rozmawiać, jest gówno w wodzie.

Moja prośba do każdego, kto jest sfiksowany na tym punkcie, brzmi: Przestańcie. Przestańcie rujnować nam Igrzyska!

(Całość znajdziecie pod tym adresem).

W Pekinie najważniejszym tematem była czystość powietrza. W Londynie znowu znalazły się powody (takie jak wielki budżet, korki, małe zainteresowanie kibiców itd.), by odciągnąć ludzi od clou Igrzysk, czyli tego, co najważniejsze: rywalizacji sportowej. Już jestem ciekaw, co tak przerażającego wymyślą media przed Igrzyskami w Tokio. Jestem pewny, że dość szybko znajdą się dziesiątki powodów, by wystraszyć kolejnych ludzi…

ZIKA

Nagonka na Brazylię i organizatorów trwała już od ponad roku. Pisano, że są sportowcy, którzy odwołują swój udział, z powodu zagrożenia tym całym wirusem. Nikt nie czytał informacji o przygotowaniach zawodników. Informowano nas tylko o tajemniczym wirusie Zika. Wymyślano coraz bardziej katastroficzne przepowiednie. Tymczasem podczas Olimpijskich w Rio nie odnotowano ŻADNEGO przypadku zarażenia wirusem Zika (tutaj link). Zero przypadków. Nikt nie zachorował. Czy o tym teraz informuje się szeroko? I czy rzeczywiście trzeba było aż tak bardzo straszyć? Nie, ale kto by o tym teraz pamiętał. 

Kładka prowadząca z wioski olimpijskiej do Parku Olimpijskiego

CZY RZECZYWIŚCIE JEST TAM TAK GROŹNIE?

Nie zaszczepiłem się przed wyjazdem na żadne choroby. Można było zaszczepić się np. na grypę występującą na tamtej półkuli, w końcu panowała tam zima, więc sezon zachorowań. Jednak szczepień nie zrobiłem wyłącznie przez przypadek, bo najpierw powiedziano mi, że mam czekać na ostateczną decyzję, bo nie ma na mnie pieniędzy, a później było już po prostu za późno. Jednak wszelkie te szczepienia były nieobowiązkowe, więc nie miałem żadnych wątpliwości ani obaw. To miało tylko uspokoić tych, którzy jednak się bali. To nie jest bardzo ryzykowny kraj. Jadłem wszystko, co było dostępne na naszej olimpijskiej stołówce. Surowe warzywa i owoce, egzotyczne potrawy. Po starcie próbowałem specjałów tamtejszej kuchni. Chodziłem do lokalnej knajpy (pyszna pizza!), zamówiłem niejednego świeżego kokosa i inne specjały. Rozciąłem sobie nogę na skałach podczas wspinaczki. Pływałem w oceanie i raz opiłem się tamtejszej wody, bo fale są niemiłosierne. Czy miałem jakiekolwiek dolegliwości podczas mojego 17-dniowego wyjazdu? Oczywiście, że nie. Nie kusiłem losu zanadto, ale na pewno się nie bałem. Zachorować można wszędzie, ale nie dajmy się zwariować. Rio nie jest pod tym względem jakieś szczególnie groźne. 

RIO NIE STANĘŁO W KORKU

Całe miasto miało być zablokowane. Miały być gigantyczne korki, istny paraliż miasta. Tymczasem właśnie dzięki igrzyskom powstały nowe linie metra, które ten ruch w przyszłości jeszcze bardziej rozładują (co prawda niektóre linie będą ogólnodostępne dopiero po Igrzyskach Paraolimpijskich, ale to już za niedługo). We wszystkie miejsca można było dojechać bez żadnego problemu, czasem komunikacją tylko dla zawodników, innym razem komunikacją miejską (mieliśmy bezpłatne przejazdy), albo zwyczajną taksówką, gdzie przy zebraniu 3-4 osób i solidnym targowaniu cen nie było drogo. Dodatkowo jeździły kolejki na szczyty wzgórz, czasem wybierałem też podróże piechotą. Naprawdę nie było żadnego problemu z komunikacją. Bus-pasy dla uczestników igrzysk funkcjonowały jak należy. Oczywiście, zdarzyło mi się czekać na autobus nawet z godzinę, ale trzeba to zrozumieć. Wolontariusze robili co mogli i doskonale rozumiem takie sytuacje. Powrót z trasy maratonu (kiedy podawałem picie naszym paniom, bo naszym działaczom się nie chciało) mocno się wydłużył, bo nie było podstawionego autobusu. Jeden raz powrót zawodów trwał dwa razy dłużej, niż to miałem zaplanowane. Nie mogę jednak zarzucić Brazylijczykom chaosu, a wszelkie przygody wspominam raczej z uśmiechem na twarzy, jako wesołą ciekawostkę, aniżeli brak organizacji. Podobnie było z kibicami, którzy przejechali czasem tysiące kilometrów, by wspierać swoich idoli. Oni też jakoś sobie poradzili. Wielkim plusem tych igrzysk było to, że praktycznie wszystkie obiekty znajdowały się w mieście. Można było się tam dostać autobusem, metrem czy taksówką. Z opowieści wiem, że na poprzednich igrzyskach dojazd był czasem możliwy tylko specjalnym transportem. Tutaj było naprawdę OK.


DLACZEGO CIĄGLE NAS STRASZYCIE?

Wielu olimpijczyków zdominował strach. Ulegli tej całej kampanii niepokoju. Bali się wyjść z wioski olimpijskiej, zobaczyć piękno tego miasta i kraju. „Bo tam przecież czyha nie wiadomo jakie zło” – myśleli. Ja starałem się nie ulegać katastroficznym myślom i dzięki temu wiele miejsc zwiedziłem i zobaczyłem kawał miasta. Są jednak tacy, którzy od początku po prostu się bali. Po obserwacji na miejscu i po powrocie wiem, że wielu z nich zmieniło zdanie. Było w miarę bezpiecznie (dodatkowo w wielu miejscach policja i wojsko pilnowały porządku), choć oczywiście trzeba było być ostrożnym i przezornym. Nie warto kusić za bardzo losu. Nie możemy jednak poddawać się tylko negatywnym informacjom, bo prowadzi to do tego, że przez media jesteśmy nieustannie manipulowani. Co roku do Rio przyjeżdżają miliony turystów. To rewelacyjne miejsce do rekreacji, zwiedzania, czy prostu do przyjemnego spędzenia czasu. Dlaczego w związku z Igrzyskami miało by się w tym mieście coś zmienić? Niestety, samo Rio  bardzo dużo straciło wizerunkowo przez Igrzyska. Przyczyniły się do tego liczne informacje medialne, straszące wszelkimi możliwymi katastrofami. Na szczęście okazały się one całkowicie niesłuszne. Było też wiele niesprawiedliwego oceniania. Jestem przekonany, że wiele krajów dużo gorzej by sobie z organizacją tak dużej imprezy poradziło. To już jednak historia, którą będzie można z utęsknieniem wspominać. 

Brazylijczycy byli bardzo uprzejmi i mili!

Chciałbym, aby ci wszyscy, którzy tyle mówili i pisali kłamstw o Brazylii i samym Rio uderzyli się w pierś i stwierdzili, że nie mieli racji. Przez wiele takich słów świat staje się coraz bardziej podzielony. Boimy się coraz bardziej. My jednak nie możemy się poddawać. Nie dajmy sobą manipulować. Nie dajmy się strachowi.

Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro to po prostu kolejne wielkie i bardzo udane organizacyjnie wydarzenie sportowe. Pokazujące wspaniałą kulturę tego bardzo zróżnicowanego i podzielonego materialnie, ale jednak ciągle tego samego kraju.

Najbardziej jednak szkoda mi, że prawdopodobnie szybko do Brazylii nie wrócimy na sportowe zawody. Brazylia zorganizowała w ostatnim czasie praktycznie wszystkie wielkie imprezy sportowe, więc długo wielki sport może tam nie zawitać. Może zorganizują nam Puchar Świata (ostatnio zwany Drużynowymi Mistrzostwami Świata) albo Uniwersjadę? Póki co, w ostatnim czasie zorganizowali wszystko, co mogli. I trzeba im przyznać, że poradzili sobie świetnie i sam chętnie bym tam jeszcze wrócił. Rio zostanie w moim sercu bardzo głęboko.

Brazylia to wspaniały kraj, pozytywni ludzie, którzy lubią się spotykać, żywiołowo kibicować i tańczyć. Byli dla nas wszystkich bardzo serdeczni, mili i chętni do pomocy. Brazylijczycy mają prawo być dumni z organizacji igrzysk. Mają prawo też być dumni ze swojego kraju, który pokazał się z dobrej strony. Musimy mieć świadomość, że nikt nie jest idealny i zawsze pojawią się jakieś problemy. Ale Brazylijczycy otworzyli swój kraj i swoje serca na sportowców z całego świata. I za to bardzo im dziękuję!  

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close