Podsumowanie sezonu 2016

Nadszedł czas, aby podsumować poprzedni sezon startowy. To zawsze dobra okazja, by przeanalizować udane starty, podsumować wyjazdy na obozy treningowe, przypomnieć sobie poznanych ludzi i ogólnie spędzony w tym roku czas. Sportowo było u mnie bardzo dobrze, więc tym bardziej wspominam ten czas bardzo pozytywnie.

[more]

Bywają lata chudsze, ale bywają też lata grube. Ostatni sezon należał u mnie zdecydowanie do tych drugich, bo wskoczyłem na całkiem dobry poziom sportowy, zobaczyłem wiele ciekawych miejsc i poznałem mnóstwo inspirujących ludzi. Zacznijmy jednak od początku. 

Start w Rio był dla mnie udany

AUSTRALIA

Na przełomie roku udałem się do Australii, by tam w przyjemniejszym od naszego klimacie przygotować się do tego arcyważnego, olimpijskiego sezonu. Najpierw spędziłem trochę czasu u mojej rodziny na Zachodnim Wybrzeżu w Perth, zobaczyłem wiele ciekawych miejsc, potrenowałem solidnie, a później udałem się na badania w Australijskim Instytucie Sportu w Canberrze, skąd pojechałem jeszcze na chwilę do Sydney (o czym pisałem tutaj). Opisywałem też mój przykładowy tydzień w AIS. Wystartowałem tam dwukrotnie na dystansie 10km, osiągając kolejno: 43:43 i 41:50. Później poleciałem do Adelajdy, gdzie wystartowałem na koniec mojego pobytu na Antypodach na dystansie 20km, osiągając czas 1.24.22. W Australii rozpocząłem też mój cykl PBŚ, do którego mam nadzieję jeszcze kiedyś wrócę. 


HALOWE MISTRZOSTWA POLSKI

Po powrocie do Polski długo zmagałem się ze zmianą klimatu i strefy czasowej. Między innymi z tego powodu bardzo słabo poszły mi Halowe Mistrzostwa Polski w Toruniu, gdzie zająłem 5 miejsce z czasem 20:42.

Między innymi z powodu tej niemocy postanowiłem nie startować w Dudincach, ale odpocząć, zająć się spokojnym, regularnym treningiem i skoncentrować się na starcie w Podiebradach. Wybór ten okazał się dobrym rozwiązaniem. 


MAJORKA

Aby dobrze się przygotować poleciałem za własną kasę na Majorkę, gdzie potrenowałem ponad 2 tygodnie w rewelacyjnych warunkach. W Polsce dalej było zimno, a na hiszpańskich wyspach pogoda była o niebo lepsza. Niestety przez tą decyzję kolejne święta musiałem spędzić poza domem. Taki już los sportowca, trzeba czasem iść na kompromis. Przy okazji zostałem wylosowany na dyrektora PZU Półmaratonu Warszawskiego, więc skróciłem o 2 dni mój wyjazd i poleciałem do Warszawy zobaczyć, jak to wszystko wygląda z bliska i z tej organizacyjnej strony.  Naprawdę było warto, bo to niesamowita przygoda i ogromna impreza. 


STARTY NA 20KM: CZECHY, CHINY I WŁOCHY

Tydzień po półmaratonie wystartowałem w Podiebradach w Czechach, gdzie uzyskałem bardzo dobry czas na 20km – 1:21:38 (jest to najlepszy wynik na 20km w tym roku w Polsce, przez nikogo później nie pobity). Warunki były tam rewelacyjne, szybka trasa, wyborowa stawka i całkiem dobra forma u mnie. Dlatego też startowało się tam świetnie. Dwa tygodnie później poleciałem do Chin, gdzie na Challeng’u IAAF zająłem 13 miejsce z wynikiem 1:24:23. Potem na tydzień wybrałem się na obóz klubowy do Spały, by przygotować się do Drużynowych Mistrzostw Świata w Rzymie. Próbowałem tam powalczyć o minimum PZLA, ale próba ta się nie powiodła a ja zakończyłem zawody z wynikiem 1:24:44. 


Z Dane Bird-Smith, który zdobył brązowy medal

Potem wystartowałem jeszcze na lidze francuskiej (Interclubes) na stadionie w Limoge na dystansie 5000m,  a później w La Corunie na kolejnym Challeng’u IAAF, gdzie na 20km uzyskałem 1:22:40 (pisałem o tych zawodach tutaj). Następnie odpuściłem start w Alytusie, żeby potrenować konkretnie do Mistrzostw Polski w Bydgoszczy. W tym czasie pojechałem na obóz klubowy z Grzegorzem Sudołem do Ulanowa, gdzie zrobiłem ostatnie szlify przed czempionatem kraju.


MISTRZOSTWA POLSKI I PRZYGOTOWANIA DO RIO

W Bydgoszczy wywalczyłem srebrny medal, a kilka dni później wystartowałem na 3000m w Irlandii podczas mityngu w rodzinnej miejscowości (Cork) i na zaproszenie Robiego Heffernanna. Potem pojechałem na obóz z klubu do Zakopanego czekając na potwierdzenie z PZLA wyjazdu do Rio. Później sam zorganizowałem sobie obóz w Livigno we Włoszech, gdzie dołączył do mnie Grzegorz Sudoł i tam szykowałem się do moich drugich Igrzysk Olimpijskich. Ogólnie Livigno uważam za lepsze miejsce niż Sankt Moritz, o czym pisałem tutaj. Treningi przebiegły tam bardzo dobrze, a miałem okazję trenować z Matejem Tothem, który później wygrał w Rio na dystansie 50km. 

RIO DE JANEIRO

Po przyjeździe z Livigno miałem dosłownie kilka dni w kraju, by pozałatwiać wszystkie niezbędne rzeczy, a potem poleciałem do Rio. W Brazylii mój start był bardzo dobry, wywalczyłem 19. miejsce w grupie 74 zawodników (77 było na listach), a mój wynik to 1:21:52, czyli praktycznie taki sam jak w Podiebradach. W Rio było trochę cieplej, a gdyby warunki były idealne miałbym szansę osiągnąć wynik z minutę lepszy, więc wiem, że życiówkę można jeszcze sporo poprawić. Trzeba tylko trafić w idealny start przy takiej samej, a nawet lepszej formie. Same Igrzyska w Rio wspominam bardzo pozytywnie, a kilka moich refleksji znajdziecie tutaj. 


Po powrocie z Rio złapało mnie jakieś przeziębienie, ale mimo tego wystartowałem na 10 000m na Lidze Seniorów zwanej Ekstraklasą Lekkoatletyczną, gdzie zwyciężyłem z czasem 42.44.

We wrześniu startowałem jeszcze w Lublinie (5 miejsce ze słabym czasem) i w Chinach, gdzie ukończyłem wszystkie cztery dni, ale raczej nie zaliczę tych startów do udanych. Walczyłem tam dzielnie, wbrew przeciwnościom losu i sędziom na trasie, ale po powrocie z Rio „zeszło ze mnie powietrze” i forma uleciała. Sam wyjazd był jednak bardzo udany. 

Po powrocie miałem przyjemność pojechać na obóz regeneracyjny AZS w Wilkasach, a teraz zaczynam już przygotowania do nowego sezonu.

Podsumowując, wystartowałem 3 razy na stadionie na 10 000m, 6 razy na 20km, jeden raz na 5000m w hali, 5000m na stadionie, 3000m na stadionie, a na koniec cztery dni pod rząd w Chinach na dystansach: 20km, 10km, 10,5km, 10km. Dużo tego wszystkiego, ale głównie przez to, że walczyłem o minimum na Rio. Pomijając zawody w Chinach, wszystkie pozostałe uważam za całkiem udane. Najważniejsze było to, że idealnie trafiłem z formą na najważniejsze zawody czterolecia – Igrzyska Olimpijskie w Rio, gdzie poszedłem w granicach rekordu życiowego. O to w tym wszystkim chodzi, chociaż wiem, że stać mnie na więcej, jeśli poukładam pewne detale w moich przygotowaniach. Jest jeszcze nad czym pracować, a o moich przygotowaniach, innowacjach w treningu i spostrzeżeniach tradycyjnie będę informował na blogu! 
Dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób mi pomagają. Piona! 

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close