Ostatnio nie pisałem nic nowego, ponieważ miałem ku temu powody. Z jednej strony nie mogłem pisać o treningu, bo nie mogłem trenować. Z drugiej zaś strony zacząłem pisać swoją pierwszą książkę, co pochłania większość mojego czasu, o czym w skrócie napiszę poniżej.
[more]
Zacznę od tych mniej przyjemnych rzeczy, bo w życiu (a w sporcie szczególnie) nie zawsze jest tak, że ktoś głaszcze nas po głowie i wszystko idzie dobrze. Po zawodach w Chinach (o czym pisałem tutaj) zrobiłem po sezonie wszystkie kontrolne badania, łącznie z USG miejsca, gdzie mocno mnie ostatnio bolało. Kontuzja nie wydawała się poważna, ale okazało się, że nie było ze mną za dobrze i pod koniec listopada musiałem poddać się zabiegowi ostrzyknięcia okolic stawu płynem bogatopłytkowym PRP. Brzmi skomplikowanie, ale ogólnie zabieg się powiódł i nawet tak bardzo nie bolało. Po tej interwencji nie mogłem ponad miesiąc normalnie trenować, stosowałem trening zastępczy i różne zabiegi rehabilitacyjne i fizykoterapię, mające na celu przyspieszyć mój powrót do sprawności i formy. Okazało się, że zabieg przyniósł spodziewany efekt, poczułem dużą ulgę i nastąpiła poprawa. Od grudnia stopniowo wznowiłem chodziarskie treningi.
Uśmiechnięci uczestnicy obozu w Zakopanem
Jeśli chodzi o moje wyjazdy, to w listopadzie byłem 17 dni w Zakopanem, gdzie pospacerowałem trochę po górach, zrobiłem małą podbudowę formy i później na 8 dni wróciłem do domu. W grudniu pojechałem na 14 dni nad morze – do Cetniewa, skąd jeszcze wyruszyłem na weekend na szkolenie sędziów do Mielca. Później około dwóch tygodni spędziłem w Częstochowie, aby pobyć na Święta Bożego Narodzenia w domu i zaraz po Nowym Roku wyruszyłem po raz trzeci w moim życiu do Australii, aby potrenować i popracować w spokoju w tym sprzyjającym klimacie i w obecności bardzo pozytywnych ludzi. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem – treningi przebiegają jak należy, a ja powoli planuję mój sezon startowy. Nie interesuje mnie bezsensowne klepanie kilometrów, lubię się ścigać i dalej mam wyczynowe ambicje związane ze sportem. Od kilku lat udaje mi się pogodzić treningi z moimi dodatkowymi aktywnościami i z każdym rokiem umiem sobie to coraz lepiej poukładać. A będzie jeszcze lepiej!
Słoneczna niedziela w Australii
Jedną z nowych rzeczy, których się podjąłem jest pisanie książki. Na razie w planach są dwie, których będę współautorem, a w przyszłości pojawią się kolejne. Na początek zbieram materiały do pierwszego wydawnictwa. W różnych miejscach Polski spotykam się z najlepszymi trenerami, zawodnikami i ludźmi związanymi z bieganiem by przeprowadzać rozmowy o treningu i wszelkich aspektami mających wpływ na uzyskiwane wyniki. To będzie prawdziwy hit! Nie mogę jeszcze zdradzić zbyt wielu szczegółów, ale prace intensywnie trwają i wszystko ma się dobrze. Mamy już większość materiału i mam nadzieję, że w najbliższym czasie będę już mógł napisać coś więcej. Druga książka to autobiografia, a ja będę tzw. „ghost writerem”, który zajmie się zebraniem i opracowaniem materiału dla rekordzisty Polski na jednym z popularnych dystansów biegowych. 🙂 Napisanie książki wymaga bardzo wiele pracy, dlatego nie mogę poświęcić czasu na inne rzeczy. Ogólnie trenuję, piszę książkę, śpię i w wolnych chwilach jem, więc na resztę zostaje naprawdę niewiele. 🙂 Ale mam nadzieję, że wkrótce będą tego namacalne efekty.
Jeżeli chodzi o ściganie, to już 14 stycznia o 8 rano czasu lokalnego startuję na 10 000m na stadionie w Canberrze, więc czegoś już się dowiem na temat mojej aktualnej dyspozycji…
Trenuję z najlepszymi